rosemann rosemann
3971
BLOG

Kaczyński i nieKaczyński (polemika ze STOPS-em)

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 74

 

 

Z kolegą Wicińskim, tak przynajmniej ja to widzę, rozmawiało mi się zawsze dobrze i na poziomie. Dlatego, mając w pamięci ów poziom, ze zdumieniem przeczytałem jego dzisiejszy tekst „Nie będę umierał za Kaczyńskiego”, który niestety, poziomu nie trzyma. Nie tylko tego, który mnie by jakoś tam zadowolił ale żadnego. Trudno się o tym nie przekonać zważywszy na to, że tekst, wbrew interesowi Autora, który pod żadnym pozorem nie powinien go nikomu pokazywać, był promowany „górką” Salonu24.

Tekst ów koresponduje zresztą z komentarzem innego autora, którego także cenię, Juliana Ardena, będącym kilka dni temu pierwszym impulsem w sprawie, o której napiszę koledze STOPS-owi.

Obu autorów, poza całą masą innych podobieństw, łączy dość upośledzona (proszę obu autorów, by nie brali tego do siebie ani nie traktowali jako obrazę) wizja świata. Polegająca na tym, iż dzieli się on dla nich na Kaczyńskiego i nieKaczyńskiego. Ten podział obejmuje w zasadzie wszystko. I dla kolegów ja na ten przykład jestem Kaczyński a oni nieKaczyńscy. Radom jest Kaczyński a Sopot na ten przykład nieKaczyński. Kuba Wojewódzki jest nieKaczyński a Pospieszalski wręcz przeciwnie. I można by tak długo.

Jak bardzo utrudnia to zarówno ocenę faktów jak też wyciąganie wniosków, które byłyby na tym poziomie, do którego przyzwyczaili mnie wspomniani autorzy, pokazuje właśnie tekst kolegi Wicińskiego, który to autor ubzdurał sobie, że będzie musiał czy też będzie się od niego oczekiwać by umierał za Kaczyńskiego. Otóż kolega Wiciński-STOPS nie będzie umierał za Kaczyńskiego nie dlatego że… (tu proszę sobie samemu wstawić argumenty, które dla niego są w tej sprawie decydujące więc wyliczył je w tekście) tylko dlatego, że nikt, także i ów najbardziej Kaczyński z Kaczyńskich czyli Jarosław Kaczyński nie oczekuje tego od niego.

I to jest pozytywna stronę tego, co w tak pokraczny sposób widzi i czemu daje świadectwo kolega. Smutne jest to, że jeśli przyszłoby koledze STOPS-owi, nie daj Bóg, faktycznie położyć głowę, on sądzi (bo jak z tym będzie może jednak zdecydować ktoś, komu STOPS nawet nie zdąży wyjaśnić, że jest nieKaczyński), że zdecyduje czy warto właśnie w oparciu o to, czy będzie chodziło o Kaczyńskiego czy też nieKaczyńskiego. To znaczy on to tak będzie widział. I na tym upośledzenie optyki kolegi STOPS-a polega.

Zatem wyłącznie w zależności od tego, czy pod broń wezwie go Kaczyński czy nieKaczyński on odmówi lub… powiedzmy że się zastanowi bo nigdzie nie napisał, że za kogokolwiek innego byłby ewentualnie skłonny umrzeć. I może lepiej, że sprawy w tym przypadku nie postawił ostro, unikając oczywistego wyjścia na durnia.

I to dochodzimy do tej części rozumowania kolegi, której, jak mniemam, nie brał on w ogóle pod uwagę (gdyby brał, czegoś tak głupiego by nie napisał) stawiając tak kategorycznie sprawę swej nieśmiertelności. Tu nie mogę oprzeć się pokusie by nie przywołać anegdotki z okopów I Wielkiej Wojny, z sierżantem, wkurzonym nazbyt wolnym gramoleniem się „mięsa armatniego” z okopów do ataku. „Na przód tchórze! Myślicie, że będziecie żyć wiecznie?!”**

Pan Wiciński wyjątkiem nie jest. Warto więc, by rzecz przemyślał w ten sposób, że warto czasem w tym jak się żyło i jak się życie kończy, zaznaczyć jakiś sens.

Pan Wiciński, wierzę mu bo i czemu miałbym nie wierzyć, nie będzie oceniał sensu i ceny ujścia z zżyciem czy też poświęcenia życia inaczej niż tylko przez pryzmat kaczyńskości i niekaczyńskości. I jeśli uzna, że jego śmierć byłaby kaczyńska, o jego krwi można zapomnieć. Zatem nie będzie miało znaczenia, że za tą zidentyfikowaną przez niego kaczyńskością może się kryć także los jego bliskich.

To, panie STOPS-ie, wbrew pana wyobrażeniom, zdecydowanie bardziej oczywiste, niż to, że bronił będziesz pan Kaczyńskiego. Jeśli odmówisz stawania w obronie matki, siostry, dzieci (nie wiem jak z tym u Pana) tylko dlatego, że poprosi o to Kaczyński, toś Pan głupiec. Chciałem napisać też „niegodziwiec” ale Pan przecież szczerze uważasz, że świat dzieli się na tę kaczyńskość i jej przeciwieństwo. I szczerze uważasz, że nic gorszego od kaczyńskości nie ma. Pogrążenie jej warte jest dla Pana absolutnie każdej ceny. Nawet tej, o której w kalkulacjach swych, tak myślę, zapominasz. I, chcesz czy nie, może się wtedy zdarzyć, że kaczyńska stanie się Pana matka, siostra, córka czy tam syn, żona… A wtedy sam Pan boleśnie zrozumiesz, że masz Pan do wyboru albo okazać się nic nie wartym tchórzem, skończonym idiotą, stawiającym jakiś durny dogmat ponad inne, istotniejsze o niebo wartości albo… umrzeć za Kaczyńskiego.

* http://stops.salon24.pl/572997,nie-bede-umieral-za-kaczynskiego,2

** Wlasnie mi przyszlo na myśl, że mogłbyć to nie jakiś tam sierżant tylko marszalek Lannes gdy zdobywał dla Napoleona któreś z niemieckich miast.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka