Wiem, że tekst jest jakby trochę spóźniony ale niestety mam ostatnio ograniczone możliwości publikowania. Z winy czy raczej za sprawą rzeczonego opóźnienia nie będę więc rozbierał na czynniki pierwsze, celem dogłębnej analizy, wiadomego debiutu wokalnego pana Donalda Tuska. Skupię się na czymś równie ciekawym i nie mniej imponującym. Chodzi mi o z rzadka tylko naruszaną ciszę, jaka zapanowała wśród zwolenników objawionego świeżo talentu wokalnego pana Premiera. Do tekstu zainspirował mnie kolega Starosta Melsztyński, który tak uroczo udał, że ni cholery nie pojmuje, o co w sprawie chodzi* i wtórujący mu w niezrozumieniu kolega józefmoneta**. O ile drugiemu spot się tylko podoba o tyle, Starosta niby wie w którym kościele dzwonią ale twardo stoi na stanowisku (tak wynika z konkluzji jego tekstu), że skoro w filmie jest, że Polska rośnie w siłę a ludziom się żyje dostatnio i w dodatku taki PiS ma też udział w tym rośnięciu, mikry bo mikry ale zawsze, to wszyscy za wyborczy klip Platformy mamy płacić i nie szemrać.
Miewam czasem okazję zapoznać się z publicystyką Starosty więc wiem, że nie ma ona wiele wspólnego z intelektualna katastrofą, obecną w wypowiedziach „propagandowych kamikaze Platformy”, ogłaszających ostatnio masowo pod kolejnymi tekstami o kosztach, które trzeba było ponieść by się Starosta i józefmoneta mogli po napawać sukcesem, że „u was” (poczytajcie a będziecie wiedzieć o jakich „was” chodzi) biją murzynów. Czy tam Afroamerykanów albo Afroeuropejczyków. Napisałem, że Starosta nie ma wiele wspólnego z tą lawiną durnych komentarzy. Napisałbym chętnie, że nie ma nic wspólnego ale do tego musiałbym wiedzieć po cóż on się wyrywał skoro więksi od niego fani obecnej władzy wyczuli, że tu nie ma czego bronić.
Bo przecież nie chodzi o to, że Polska z lotu ptaka czy tam pod kątem 37 stopni wygląda jak, nie przymierzając, Avalon. Chodzi o to, że partia rządząca wzięła sobie publiczne pieniądze i ogromnym kosztem zafundowała sobie klip, a jak mówią, także i dalszą kampanię, będącą bez wątpienia wyborczą propagandą. Kit, że tak trzeba a nawet że Tusk i Platforma byli do tego już nawet nie zobowiązani a wręcz zmuszeni i w dodatku co do terminu nic do gadania nie mieli, dadzą sobie wcisnąć tylko wyjątkowi naiwniacy. Szczególnie po wyjaśnieniach, jakich udzieliłCezary Lewanowicz, polski rzecznik Komisji Europejskiej, twierdzący, iż pierwsze słyszy o przywoływanym przez Kidawę-Błońską corocznym wymogu prowadzenia „akcji promocyjnej” i to koniecznie w terminie bliskim kolejnej rocznicy wstąpienia kraju (tu akurat Polski) do Unii***
Jednym słowem obecna władza pokazała nam jak Polska rośnie i rozkwita a Premier śpiewa nie dlatego, że musiała, ale dlatego, że jej akurat tak pasowało. I śmiem twierdzić (żebym tylko ja tak śmiał), że pasowało jej nie z uwagi na jakąś tam 10 rocznicę wstąpienia ale na dość daleko posuniętą zbieżność daty rocznicy z datą eurowyborów. To, że pasowało, to w sumie jeszcze nic złego. Ja to nawet rozumiem. Co innego, że na to „pasowanie” sięgnięto do publicznej kiesy.
Wzięcie nie swoich pieniędzy i przeznaczenie ich na swoje cele określa się delikatniej jako defraudację a dosadniej jako kradzież. I w tym rzecz. I stąd tytuł notki.
W całej tej sytuacji zdumiewa mnie a nawet wzrusza, nie pierwszy raz zresztą ujawniony, masochizm zwolenników Tuska i PO. Którzy ze spokojem a nawet i z entuzjazmem znoszą, gdy ich idole traktują ich jak skończonych naiwniaków a może nawet i idiotów.
Radość Starosty z tego, że za 7 melonów poogląda sobie propagandę sukcesu w rytm murmuranda Premiera, jako żywo przypomina reakcję właściciela mercedesa z doładowaną v8 AMG, który z dumą słucha pisku opon, z jakim jego auto odjeżdża ze złodziejem za kierownicą.
*http://tekstykanoniczne.salon24.pl/580731,awantura-o-spot
**http://jozef.moneta.salon24.pl/580532,dla-mnie-spot-moze-byc
*** http://natemat.pl/99603,rzad-nagral-spot-za-7-mln-bo-jest-wymog-promocji-ue-tak-twierdzi-kidawa-blonska-rzecznik-komisji-europejskiej-mowi-inaczej
