rosemann rosemann
4815
BLOG

Czy PiS-owi władza spadnie z nieba?

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 196

Pytanie jest z pozoru absurdalne. Jednak trudno, patrząc na aktualną sytuację w naszej polityce, nie pomyśleć, że właśnie na to liczy chyba główna partia opozycyjna i jej szef.

Tuż po zakończeniu pierwszej części dzisiejszego sejmowego spektaklu, w której wystąpił Tusk i reprezentanci poszczególnych stronnictw parlamentarnych, rozmawiałem chwilę ze znajomym, który o obecnej władzy mówi od lat tak, że Sienkiewicz z Belką są przy nim niczym dwa Miodki złotouste.

„Ten ch** Tusk to megacwaniak. A Kaczyński jest szmaciarzem”.

Nie poważyłbym się na aż tak ostrą ocenę, ale coś w niej jednak jest.

Gdyby chcieć w dwóch zdaniach opisać, gdzie jest teraz szef rządu a gdzie lider opozycji, najłatwiej powiedzieć, że Tusk właśnie uciekł spod szubienicy. Nie wiadomo na jak długo ale uciekł. A Kaczyński drepce tam, gdzie dreptał przez ostatnie lata.

Główny autor pomysłu konstruktywnego wotum nieufności, ostentacyjnie wychodzący z Sali posiedzeń w momencie, w którym na mównicę wchodził posiadający jakąś tam liczbę istotnych dla jego rachunku sejmowych „szabel” Palikot dowiódł, że nie bardzo pojmuje, że w jego pomyśle najistotniejsza jest arytmetyka a nie metafizyka. A chyba na niej, na jakimś cudownym powrocie „synów marnotrawnych” z otchłani zwanej Platformą Obywatelską na drogę cnoty, opiera on i jego otoczenie ów głoszony od kilku dni koncept.

Tym, co doprowadziło mego wspomnianego znajomego do tak zaskakującego i może przesadzonego wniosku jest bardzo istotna różnica między oboma recenzowanymi przez niego politykami.

Tusk dziś zagrał va banque. Trudno oczywiście teraz ze stuprocentową pewnością celować w rezultaty dzisiejszej gry. Nie dałbym głowy że Tuskowi na pewno się uda. Może wszak komuś z jego otoczenia błysnąc  na moment w oczy piekielny ogień, na który zapracuje przykladając ręki do uratowania tej bandy i jej szefa. Ale nic lepszego Tusk wymyślić nie mógł. Miał natomiast cała masę rozwiązań gorszych i całkiem beznadziejnych.

Inaczej niż Tuska, Kaczyńskiego na żadne va banque po prostu nie było stać.

Zwolennicy tego sposobu prowadzenia polityki, któremu hołduje Kaczyński, powiedzą, że to kwestia smaku. I pewnie jakiś czas temu zgodziłbym się bez szemrania.

Ale dziś myślę, że alternatywą Kaczyńskiego był w ostatnich dniach wybór między matematyką a estetyką. Między siadaniem, z obrzydzeniem czy nie, do stołu i negocjowaniem z Palikotem a pozostawieniem mnie we władzy tych przyrodniczych osobliwości, które mienią się rządem Rzeczypospolitej. Mógł pójść va banque a wolał spasować. Mając karty silniejsze niż kiedykolwiek. Mógł zadziałać patrząc na mój interes, skupił się na swoich uczuciach.

Oczywiście zrozumiem argumenty dla takiego zachowania Kaczyńskiego. Ale zauważę, że w tym konkretnym przypadku, motorem jego zachowania są jednak powody osobiste. Myśląc równie egoistycznie jak on i patrząc tylko na to, co jest i będzie ze mną,  mam prawo mieć do niego pretensję.

Patrzę teraz w niebo, czy jakaś władza do PiS-u nie leci. Bo znikąd indziej jej chyba nie ma co się spodziewać.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka