rosemann rosemann
1201
BLOG

Maciek, agent dołu czyli teoria gier

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 6

 

 

 

Nie będzie to, wbrew pozorom, tekst o przekonaniach Macieja Maleńczuka ani też o nim jako człowieku. On, a w zasadzie to, co myśli i mówi w jednej kwestii, stanowi tylko dość niespodziewany przyczynek do dyskusji, która rozgrzała ostatnio ten kawałek przestrzeni publicznej, w którym mówi się o zasadach i wartościach.

O samym Maleńczuku miałbym zresztą do powiedzenia niewiele. Choć i tak pewnie mówiąc to moje niewiele, wzbudzę jakiś tam sprzeciw. Bo dla sporej części „świadomego społeczeństwa” Maleńczuk nie jest kimś, o kim w ogóle warto mówić.

Mam więc z Maleńczukiem nieco jak z Peszek. Której pewnej przysługi nigdy nie zapomnę, którą za pierwszą płytę uwielbiam ale która potrafi gadać jak potłuczona a ja tego słuchać nie mogę. Kilka kawałków Maleńczuka, ostatnio na przykład „Sługi za szlugi” z płyty Yugopolis, mogę słuchać i słuchać. Natomiast staram się puszczać mimo uszu jego wypowiedzi pozamuzyczne. I nie jest ważne czy dla „Do Rzeczy” mówi, że homoseksualizm jest wstrętny czy też gdy dla „Wyborczej” nazywa Polaków faszystami.

Jednak w tym ostatnim wywiadzie, chyba zupełnie bezwiednie i w nieco innej przestrzeni, zasygnalizował pewien mechanizm, który pasuje do innych (choć pewnie tak naprawdę do wszystkich) czasów i został wykorzystany wobec innych ludzi. Dziś zaś bywa tak czy siak nazywany lub interpretowany.

Mówiąc o swej niechęci do religii, a w szczególności do katolicyzmu i katolików (im poświęci, jak zapowiada, kolejną płytę) powiedział między innymi „Mój Szatan to jest Woland, w zasadzie porządny gość - cyniczny, ale porządny. Ich Szatan to jest jakiś sukinsyn.”*

Przyszło mi na myśl nie tylko to, że Maleńczuk nie pojmuje, że istotą najbardziej perfidnego zła i, jak wierzę, stojącego za nim Szatana, jest to, że potrafi ono przybierać postać już to „mniejszego zła”, już to całkiem miłych okoliczności. Że Wolandem staje się ono, gdy ma do czynienia z takim Maćkiem, który lubi „cynicznych ale porządnych” gości. Sukinsynem zaś jest dla klienta mniej wymagającego.

Przyszło mi też na myśl, że gdyby kiedyś, w minionych czasach, Maciek był „tym Maćkiem”, którym jest dziś, znanym na salonach, odpytywanym przez redakcje i w ogóle (za Wiki**) „osobowością telewizyjną”, system nie posłałby go „za odmowę” do „więźnia” lecz… posłałby do niego jakiegoś swojego Wolanda. Który dla Maćka byłby „cyniczny, ale porządny”. Pewnie opowiedziałby czasem Maćkowi jakiś antysystemowy, pieprzny przy tym dowcip, razem wypiliby, wypalili czy tam powąchali morze tego, w czym tam Maciek gustuje, użalił się, że „w resorcie” większość to idioci i w dodatku świnie. W rewanżu Maciek pożaliłby się na parę świń, z jakimi z kolei on ma do czynienia w swoim środowisku przytaczając niezbite dowody na trafność swoich sądów.

W efekcie Woland dostałby to co chciał. To, po co by go do Maćka wysłali.

Maciek zaś żyłby pewnie w przekonaniu, że na swój sposób zagrał z systemem, że razem z Wolandem wyfasował systemowi kopniaka w sam splot.

Tak to jest z tymi wszystkimi „grami”, które były, są i będą podejmowane w kooperacji ze „złym”. Kimkolwiek on jest. I ktokolwiek z nim gra.

Jakby się ów zły nie wydawał sympatyczny, szarmancki i przy tym cyniczny, w typie „słodkiego drania”, nic nie zmieni faktu, że jest on zły.

Poprzedni system, a być może i ten oraz każdy inny, miał całe stada sukinsynów od zdzierania paznokci i innych rozrywek dla nie łapiących niuansów. Miał też swoich Wolandów co to i w brydża umieli zagrać, „Kulturę” z Paryża znali na wyrywki a na widok krwi omdlewali. I potrafili nie do takiego Maćka uderzyć i zagadać.

Słowem „dla każdego coś miłego”.

Problem w tym, że jakby to „miłe” nie było miłe, zawsze pozostanie złe. Nie zawsze dla tego, kto „miłego” doświadcza, mając przekonanie, że „nikomu nie zaszkodził” ale jednak złe.

Tak więc niech się Maciek (i wszyscy inni przed nim i po nim) nie łudzi. Jak już do nich przyjdzie Szatan, nie będzie miało najmniejszego znaczenia, czy na tę okoliczność wbije się w smoking, opanuje stosowne słownictwo i pod pachę wciśnie coś Noama Chomsky’ego, lub ostatnią „Krytykę” czy też odpuści sobie higienę osobistą i zaprezentuje się w pełnej krasie, z kopytami i rogami. To tylko kwestia, mówiąc handlowo, targetu.

Przyjdzie po duszę. A oddania czy raczej sprzedaży jej (zostając przy handlowej nomenklaturze) nic, absolutnie nic nie usprawiedliwi.

* http://wyborcza.pl/magazyn/1,140804,16675190,Malenczuk__Uglaskali_mnie.html

** http://pl.wikipedia.org/wiki/Maciej_Male%C5%84czuk


rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka