rosemann rosemann
3492
BLOG

„Pokłosie” czyli bohater Stahel i „polskie obozy”

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 122

Groźba procesu, z jaką do organizatorów wystawy poświęconej Powstaniu Warszawskiemu (jednym z organizatorów jest Muzeum Powstania Warszawskiego) zwrócił się krewny czy potomek Rainera Stahela, pełniącego w 1944 a więc także w czasie Powstania Warszawskiego funkcję wojskowego komendanta miasta Warszawy to w mojej ocenie oczywiste pokłosie pewnego rodzaju polityki historycznej, który od jakiegoś czasu na wyścigi uprawia się w Polsce. Tego rodzaju, w którym swe miejsce znajdują książki panów Zychowicza i Ziemkiewicza czy produkcje w rodzaju „Pokłosia”.

Awantura, wywołana przez pana Christopha Brosziesa pokazuje, że propagowany przez wymienionych autorów i wspomnianą produkcję narodowy masochizm i wciskana Polakom na siłę, by nie rzec przemocą, konieczność ekspiacji nie jest jak widać czymś, co dzielimy ze zbiorowościami mającymi stokroć poważniejsze od nas powody by się kajać.

Ów wspomniany pan jest wnukiem niemieckiego bandyty w wojskowym mundurze a mimo to nie poczuwa się do żadnej winy. Co jeszcze można by zrozumieć. Nie widzi on jednak także winy swego dziadka-bandyty, pod którego oknami podlegli mu żołdacy wyczyniali takie rzeczy, które i ich i ich bosa czyli dziadka pana Brosziesa nie tylko pozwalają nazywać zbrodniarzami ale wykluczyć powinny w ogóle z ludzkiego gatunku.

Przez jakiś oczywisty błąd, popełniony przez nas, naród ofiar ludzi w rodzaju Stahela, pan Broszies, wnuk tegoż czuje się jednak urażony, że jego dziadka, który lata temu miał możliwość patrzeć, jak podlegli mu aryjscy i nie tylko aryjscy chłopcy ganiają przed czołgami pod kule polskich cywilów a przy okazji pozwalają sobie na rzeczy, za które, jakże niesłusznie i niesprawiedliwie, zapracować można na określenie „zwierzę”, ktoś śmie oceniać negatywnie i nazywać zbrodniarzem.

Ów wyskok wnuka zbrodniarza oraz częstotliwość, z jaką niemieckie media „mylą się” określając Auschwitz i inne miejsca eksplozji niemieckiej kultury „polskimi obozami” pokazują, że i pan Zychowicz i pan Ziemkiewicz i pan Pasikowski na jakiś dłuższy czas wstrzymać powinni swe ręce, odczuwające świąd „dekonstrukcji polskiego patriotyzmu”. Gdyby nie mogli jednak usiedzieć czekając cierpliwie, zając się powinni raczej takim propagowaniem naszej historii najnowszej, od którego panu Brosziesowi prędzej na myśl by przyszła zmiana nazwiska na jakieś pochodzące na przykład znad Bosforu niż stawanie w obronie dziadka- zbrodniarza.

Napisał Jan Kochanowski wieki przed Zychowiczem, Ziemkiewiczem i Pasikowskim

Cieszy mię ten rym: "Polak mądr po szkodzie";
Lecz jeśli prawda i z tego nas zbodzie,
Nową przypowieść Polak sobie kupi,
Że i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

Przyznam, że trudno nie uznać geniuszu mistrza Jana w trzeźwej ocenie naszego narodowego charakteru. Skoro jeszcze po takiej szkodzie, jaką nam w latach 1939 – 45 wyrządził naród pana Broszies, za życia wielu ofiar bandytów w rodzaju Stachela zmagać się musimy z tłumaczeniem czyje były „polskie obozy” i przygotowywać się na pozwy różnych Brosziesów, dumnych z przodków – morderców, trudno znaleźć skalę, w jakiej możemy mierzyć swoją narodową głupotę.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka