Postanowiłem na moment przyjąć, że z wyborami samorządowymi do sejmików wojewódzkich było jednak wszystko w porządku. To znaczy nie do końca w porządku ale przynajmniej jeśli chodzi o udział tak zwanych „osób trzecich”. To założenie wymaga jednak przyjęcia jakiejś racjonalnej hipotezy, która wyjaśniałaby sporą rozbieżność części wyników i z wcześniejszymi prognozami i z badaniem exit poll.
Pan Maliszewski porównał skalę przeszacowania lub niedoszacowania poszczególnych komitetów z wyborów do sejmików w 2010 i 2014 r. Wyszło mu, że skala była podobna z wyjątkiem PSL, któremu wzrosła ona z 2 punktów do 7. Na skutek sławetnej „książeczki”. Jak się wyraził podczas twitterowej wymiany zdań, ta różnica to „błąd systemowy”. Dwa razy pytałem go czy w jego opinii taki „błąd systemowy” powinien być podstawą unieważnienia głosowania. Odpowiedział mi, że w jego opinii nie ale nie znaczy to, że „nic się nie stało”.
O ile zgadzam się z Maliszewskim, że nie można powiedzieć iż „nic się nie stało” to inaczej widzę konsekwencje tego „błędu systemowego”.
Pokaże to naprędce (z konsekwencjami ośmieszenia się jeśli „nie łapię” o co tak naprawdę chodzi) na przykładzie województwa śląskiego. Z protokołu Wojewódzkiej Komisji Wyborczej wynika, że w wyborach do sejmiku udział wzięło 1 348 961 wyborców. Zatem te 3%, będące ofiarą „błędu systemowego” pana Maliszewskiego to 40 469 wyborców. Liczba już teraz wyglądająca naprawdę solidnie.
PO – 367 115
PiS – 338 237
PSL – 178 210
RAŚ – 97 132*
I jeśli teraz, idąc za tokiem rozumowania Maliszewskiego zaczniemy dodawać lub odejmować te 40 469 głosów, zobaczymy, że całkowicie mogłyby one zmienić wynik wyborów. Ponieważ Maliszewski zakłada ruch między wyborcami PiS i PSL, widać, że ów „ruch” mógłby na przykład wywindować pierwszą z tych partii na czoło zestawienia albo na przykład zepchnąć drugą za SLD.
Jeśli ktoś uzna, że to go jeszcze nie przekonuje, warto zobaczyć jak z tymi 40 tysiącami głosów, stanowiącymi „błąd systemowy” wyglądałyby komitety, którym nie starczyło głosów, by wziąć udział w podziale mandatów.
Zatem czy 40 469 wyborców, którzy oddali głosy nie zgodnie ze swą intencją lecz na skutek „błędu systemowego”, który, jak nazwa wskazuje, został wygenerowany nie z ich winy tylko w wyniku wadliwego przygotowania procesu wyborczego przez państwo, to nie jest wystarczający powód by uznać, że wybory nie oddają rzeczywistych preferencji wyborczych obywateli, którzy w nich wzięli udział?
Czy 40 469 głosów nie ma wpływu na ostateczny wynik wyborów i podział mandatów między uczestniczące w wyborach komitety?
Oczywiście są to dane przykładowe. Nie wiem jakiej skali naprawdę był na Śląsku „błąd systemowy”, który pozwolę sobie ochrzcić mianem „efektu Maliszewskiego”.
* http://wybory.slaskie.pl/files/cms/wkw_protokol_%20wybory_2014.pdf
Komentarze
Pokaż komentarze (62)