rosemann rosemann
8421
BLOG

Prokuratura wojskowa czyli jedyna pewność w śledztwie

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 71

Tygodnik „Newsweek” opublikował w ostatnim numerze, obok innych materiałów poświęconych smoleńskiej tragedii i cotygodniowej porcji dowodów na bardzo specyficzną bezstronność tytułu, zdjęcia zrobione podczas ostatniego lotu Tupolewa Tu-154M numer 101.

W zapowiedzi materiału na stronie tygodnika znajduje się informacja, że jest to dokumentacja, pochodząca z akt śledztwa.  „Fotografie pochodzą z akt śledztwa smoleńskiego. Widać na nich pasażerów siedzących w ostatnich rzędach samolotu. Autorem najprawdopodobniej była ta sama osoba, która zrobiła ostatnie zdjęcie Lecha Kaczyńskiego idącego między fotelami.”* - napisano.

Zawiera się w tym cytacie także informacja, że publikując materiał tygodnik nie miał pojęcia kto był autorem, a co za tym idzie, kto jest właścicielem owych zdjęć. Z czasem pewnie będzie wiadomo i mam nadzieję, że pan Lis i spółka będą musieli słono zapłacić za tę publikację. Ale to taka dygresja, odwołująca się do etyki zawodowej czy też jej braku w ekipie, której pan Lis przewodzi.

Zasadniczą sprawą, w której ten materiał jest kolejnym dowodem, jest kwestia, którą zdradza pierwsze zdanie przytoczonego materiału: „Fotografie pochodzą z akt śledztwa smoleńskiego”. Nie jest to pierwszy przypadek, gdy na światło dzienne wychodzą materiały z tego śledztwa.  Dzieje się tak od lat, często przybierając wręcz groteskowy wymiar.

W 2010 r. w odpowiedzi na publikację „Wyborczej” zatytułowaną  „Jak znaleziono Lecha Kaczyńskiego” i opartą na materiałach ze śledztwa zwróciłem się do ówczesnego Naczelnego Prokuratora Wojskowego** oraz Prokuratora Generalnego o wyjaśnienie w jaki sposób dziennikarze (wówczas akurat) „Gazety Wyborczej” uzyskali ów materiał. Z kuriozalnej odpowiedzi dowiedziałem się, że „Jak wynika z dotychczasowych, jednoznacznych ustaleń, w sposób nie budzący wątpliwości wykluczono, aby ujawnienie tych materiałów miało miejsce w Wojskowej Prokuraturze Okręgowej w Warszawie.”***

Kuriozalność odpowiedzi polegała na tym, że poinformował mnie o tym pan rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pan płk Zbigniew Rzepa, jedna z niewątpliwych „twarzy” wspomnianego śledztwa.

Czemu wracam do tamtej sprawy? Przywołane wyjaśnienie jest doskonałym wytłumaczeniem czemu do dziś materiały ze śledztwa ciekną jakby w prokuraturze wojskowej pękła jakaś ważna uszczelka i czemu cieknąc będą nadal. Będzie tak się działo bo rzetelność śledztwa prokuratorów wojskowych sprawdzą… prokuratorzy wojskowi a potem rzecznik prasowy Naczelnej Prokuratury Wojskowej, pan płk Zbigniew Rzepa poinformuje, że „w sposób nie budzący wątpliwości wykluczono, aby ujawnienie tych materiałów miało miejsce w Wojskowej Prokuraturze…”

Niewątpliwie jest jakaś prawda w odpowiedzi płk. Rzepy. Nie sądzę, by ujawnianie materiałów miało miejsce, tak na bezczelnego, w owej Wojskowej Prokuraturze. Pewnie „czytelnia” akt, oferująca przy okazji możliwość kserowania, ma jakąś inną, bardziej dyskretną lokalizację.

To, że media głownie stojące po stronie władzy i zwalczające równie mocno a nawet mocniej niż władza „teorie zamachowe” mają od lat dostęp do akt wskazuje, że jakkolwiek „wykluczono, aby ujawnienie tych materiałów miało miejsce w Wojskowej Prokuraturze”,do dziś tym prokuratorom wojskowym, którzy mieli sprawdzić uczciwość i rzetelność… prokuratorów wojskowych nie udało się ustalić gdzie ma miejsce to w zasadzie ustawiczne ujawnianie.

Może się mylę albo nie znam się, ale ustalenie tego, o czym wyżej, „w sposób nie budzący wątpliwości” powinno bezwzględnie łączyć się ze wskazaniem, gdzie doszło do owego ujawnienia. Następujące po sobie wycieki stenogramów a teraz zdjęć wskazują, że jak dotąd nie udało się to wojskowym prokuratorom i nadal śledztwu brakuje tej niezbędnej uszczelki. I nie ma znaczenia, że prokuratura wojskowa znów zapowiada śledztwo w sprawie „wycieku”****

Konkludując trudno dziwić się, że śledztwo trwa i ciągle budzi takie emocje. Ciekawym przyczynkiem nie tylko do skuteczności śledczych ale w ogóle państwa w wyjaśnianiu tragedii smoleńskiej był wpis na jednym z portali społecznościach sugerujący, że Barbara Nowacka, ostatnia z posłanek wiernych Januszowi Palikotowi, córka ofiary tamtego lotu do Smoleńska Izabeli Jarugi-Nowackiej, w sprawie tragedii zaczyna przyjmować „pisowską optykę”. Jak mniemam, jeśli tak jest faktycznie, nie robi tego z miłości do PiS tylko w efekcie kolejnych „sukcesów” śledztwa prowadzonego przez wojskowych prokuratorów.

Po pięciu latach nadal wielu rzecz nie wiemy. Pozwolę sobie jednak na uwagę, iż jedno w tym śledztwie wykazano „jednoznacznie i w sposób nie budzący wątpliwości”. To mianowicie, że prokuratura wojskowa od dawna nie powinna go prowadzić. I, konsekwentnie, nie prokuratorzy wojskowi powinni wyjaśniać gdzie i dzięki komu ciągle dochodzi do ujawniania materiałów. Od prokuratorów wojskowych nie wymagam niczego a już na pewno nie honoru i przyzwoitości (jak swego czasu od gen. Parulskiego w linkowanym liście). Wiem, że wszystko, na co można w ich przypadku liczyć to jakiś kolejny „samobójczy” strzał w policzek czy też w małżowinę uszną.



* http://polska.newsweek.pl/niepublikowane-zdjecia-z-pokladu-tupolewa-ktory-rozbil-sie-w-smolensku,artykuly,360928,1.html

** http://iirosemann.blogspot.com/2010/12/honor-i-przyzwoitosc-list-do-gen.html

*** http://iirosemann.blogspot.com/2011/01/w-sposob-nie-budzacy-watpliwosci.html

**** http://radioszczecin.pl/6,123409,bedzie-sledztwo-po-wycieku-stenogramow-z-czarnej

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka