rosemann rosemann
3777
BLOG

Gwiaździsty sztandar i ścierka w dwóch kolorach

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 45

Osobliwy prezent Polsce i (powiedzmy) kreującemu jej politykę zagraniczną Grzegorzowi Schetynie sprawił nasz najważniejszy sojusznik do spółki z załogą z ulicy Czerskiej. Ujawnienie w dniu, w którym miał Grzegorz Schetyna chwalić się międzynarodowymi sukcesami, nakreślać wizję kolejnych i  zapewnić jak ważna jest nasza międzynarodowa pozycja, tekstu, świadczącego o tym, że o naszej pozycji można wymyślić tysiące mniej lub bardziej cenzuralnych żartów a nie mówić o wysokiej pozycji nie jest grzeczne ani ze strony Waszyngtonu ani „Agory”. Trudno przy tym zgadnąć o co idzie gra. Szczególnie gra Agory. Ale o niej nie chce mi się pisać.

Oczywiście nie da się przyjąć, że szefami Comeya, który jakoby okazał się idiotą są jeszcze więksi idioci. Raczej są nimi ludzie, dla których na wschód od Berlina nie znajduje się nic godnego uwagi. 

Trudno mieć o to do nich pretensję. Robią co jest w ich interesie, w ich mocy i w ich zasięgu. Wygląda na to, że doskonale wiedzą jak daleko mogą się posunąć nie narażając się z naszej strony na jakąkolwiek godna uwagi reakcję.

Trudno nie mieć pretensji do ludzi, którzy, jak wcześniej znacznie na wyrost napisałem, kreują naszą politykę zagraniczna a w jej efekcie naszą pozycję międzynarodową. Nie, nie mam na myśli Grzegorza Schetyny. W kontekście naszej dyplomacji o Schetynie nie myślę i myśleć nie zacznę. Tak, jak pewnie i on nie myśli o sobie w tym kontekście. Jego myśli są chyba gdzie indziej.

Myślę oczywiście o Tusku, Sikorskim, Kopacz i Komorowskim. Ludziach, którzy za tak niski upadek naszej pozycji odpowiadają.

Nie dziwię się Amerykanom, że pozwalają sobie traktować Polskę jak szmatę widząc, ze jedyną ambicją naszej dyplomacji jest zapewnienie tłustej synekury i pokaźnej pensji naszemu niedawnemu capo di tutti capi.  Ambicja została zaspokojona i starczy.

Najbardziej zabawna i żałosna zarazem w działaniach naszych polityków była ich żenująca przewidywalność. Kiedy ujawniono informację o wystąpieniu szefa FBI i fragmencie dotyczącym Polaków sieć zaroiła się od żartów, sugerujących, że nasza reakcja będzie żadna. Okraszona w dodatku znanym skądinąd i wkładanym w usta rżdzących pytaniem czy mamy wypowiedzieć wojnę.

Kiedy wczoraj dokładnie to, co sugerowali zartownisie powiedział Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej Bronisław Komorowski jedyne, co mi przyszło do głowy to bardzo brzydkie słowo na k.

Ja już naprawdę nie wiem w jakiej sytuacji i w odniesieniu do kogo on i paru innych, których obowiązkiem jest obrona naszego mienia, zdrowia życia i (tu zwyczajem Lchlipa użyję wielkich liter) GODNOŚCI przestaną powtarzać tę debilną mantrę. Będącą najgłupszą wykładnią polityki międzynarodowej jaką słyszałem. Czy dopiero wtedy, gdy łacha drzeć z nas spróbuje Gabon, Andora czy może dyrektor miejskiego domu kultury w Prisztinie? Tak, Prisztinie Komorowski wojnę pewnie by wypowiedział. I to jest prawda o naszej klasie rządzącej i o efektach jej radosnej twórczości.

Ktoś powie, że przesadzam. Że cała sprawa jest dęta i nie warta uwagi. To nie jest prawda.

Pozwolę sobie zauważyć, że w sprawie, która jest niewątpliwą obraza Polski i kompromitacją tych, którzy nią kierują chodziło tylko o gest amerykańskiego urzędnika drugiego a może i trzeciego szeregu. Gest, na który był on gotów. I tego „tylko gestu” nie było, bo nie zgodzili się ci z szeregów przed nim. Ale to nie wszystko. Jakoś byśmy to przeżyli nie wiedząc o tym. Jednak wiemy, bo ci, którzy nie pozwolili Comeyowi przepraszać, pozwolili, żebyśmy się dowiedzieli że był gotów ale mu nie pozwolili. Ale nasze samopoczucie to rzecz drugorzędna. Jakoś pewnie przejdziemy do porządku nad tym, że nasi sojusznicy zza morza mają nas za ostatnie szmaty, którymi dowolnie sobie można buty powycierać. Niestety tak to wygląda.

Większym problemem jest czego możemy oczekiwać i spodziewać się po „sojuszniku”, który ma taki problem z jednym słowem jednego urzędnika o średnim znaczeniu.  

Nie wiem czy Jankesom o to chodziło ale trzeba sobie jasno powiedzieć, że za wiele oczekiwać nie ma co. Trochę mniej będzie przynajmniej bolało jak nam znów pokażą jakim są „sojusznikiem”.

Ps. Właśnie słucham pani Kopacz, która mówi, że „mogliśmy oczekiwać więcej ale te słowa to więcej niż się spodziewaliśmy”. I chwała jej za szczerość i świadomość tego jak nas cenią.

Tekst miał nosić tytuł "Gwiaździsty sztandar i biało-czerwona szmata" ale Salon nie akceptuje słowa szmata w tytule. Przyjmuje z pokorą tę opcję choć ten tytuł byłby trafniejszy

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka