rosemann rosemann
3263
BLOG

Polska zadowolona vs Polska wkurzona

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 150

Trudno znaleźć w kampanii Bronisława Komorowskiego cokolwiek, co dziś, po I turze wyborów można by uznać za element trafiony, mający pozytywny wpływ na przebieg walki o głosy wyborców i nie stanowiący dysonansu.

Na samym początku wielu komentatorów w z uznaniem a nawet w superlatywach wypowiadało się o zaproponowanej przez Prezydenta (jego sztab) linii podziału na Polskę racjonalną i Polskę radykalną. W zamyśle linia ta miała biec w poprzek społeczeństwa oddzielając tych, którzy doceniają, dostrzegają i akceptują pozytywne zmiany, zachodzące przy wydatnym udziale urzędującego prezydenta od tych, których nic nie zadowala i którzy umieją tylko narzekać. W skrócie można powiedzieć, że de dwie Polski miał oddzielić strumień ciepłej wody, płynącej z kranów. Po jednej stronie elektorat świadomy a po drugiej malkontenci.

Dziś ten podział niestety zdaje się działać przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu. Zmuszając go do ruchów, które jak na razie owocują głownie coraz zabawniejszymi internetowymi memami.

Zaraz po ogłoszeniu wyników okazało się, że kluczem do zwycięstwa mogą być a w zasadzie będą wyborcy Pawła Kukiza. Problem z nimi jest jednak taki, że trudno byłoby dziś szukać elektoratu bardziej zasługującego na miano radykalnego.

Wielu komentujących wyniki I tury dziś zwraca uwagę, że elektorat ten spaja wcale nie idea jednomandatowych okręgów wyborczych. Być może prawdą  jest nawet twierdzenie, że to rozwiązanie wielu zwolenników Kukiza nie satysfakcjonuje, nie obchodzi a może nawet nie wiedzą oni na czym to polega. Ich interesuje atakowanie a wręcz „rozwalenie systemu”. I to im obiecuje Paweł Kukiz.

I mając tego świadomość trudno sądzić, że mając jakoś ustawić się wzdłuż tej zaproponowanej przez Komorowskiego linii podziału staną po tej stronie, która płynie mlekiem, miodem i głębokim samozadowoleniem. Gdyby byli na to łasi ustawili by się tam od razu. Nie byliby wkurzenie i nie chcieliby nic obalać czy rozwalać.

Cała kampania Komorowskiego, do granic możliwości nasycona zadufaniem, pychą i przekonaniem, ze zwycięstwo należy się właściwie z urzędu, pokazuje, że Komorowski i jego otoczenie żyje w niesłychanym oderwaniu od rzeczywistości. O ile można to było zrozumieć w trakcie kadencji, którą Komorowski z całą premedytacją postanowił przetrwać nie rzucając się zbytnio w oczy, o tyle ignorowanie obywateli w trakcie kampanii budzi zdumienie. Nie tylko zresztą moje.

Symbolicznym, o dziwo niezauważonym i odpowiednio nie skonsumowanym wyborczo momentem, który pokazał stosunek Prezydenta do obywateli, był fragment „debaty” z Komorowskim w TVN. Ten fragment, w którym Justyna Pochanke odczytała wybrane pytanie widza, który chciał wiedzieć, czemu Komorowski nie odwiedził Polaków z Wielkiej Brytanii. Dociśnięty przez dziennikarkę uwagą, że emigranci czekali na niego, Komorowski odpowiedział „To dlaczego nie przyjechali do ambasady?”.

Pisząc ten tekst oglądam zdjęcia z Komorowskiego z Kwaśniewskim, który ruszył dziś na pomoc. I zastanawiam się jak uda się sztabowi Komorowskiego sensownie połączyć to wsparcie i oczekiwanie wsparcia ze strony wkurzonych. Wszak nie ma chyba obecnie nikogo, kto bardziej niż Kwaśniewski symbolizowałby ów system, który wkurzeni chcą rozwalać.

Zastanawiam się czy szkoda, którą już sprowadzili na siebie i swoich zwolenników niczego nie nauczyła ludzi od Komorowskiego. Wydaje mi się, że nie i że na jakąś przyspieszoną edukację nie ma co liczyć.

Nie wiem jak na nagła przemianę Komorowskiego z dobrego taty zadowolonych w „Kukiza II tury” zareagują ci od Kukiza prawdziwego. Może uznają, że ciepła woda to też dobra rzecz? Może uznają, że kpić z nich nie wolno? A może wreszcie przyjmą, że „ich Polska” skończyła się 10 maja i na nowo zacznie dopiero przy następnej okazji? Zobaczymy. Pytanie o to jak zdecydują to najciekawsze teraz pytanie, jakie Polacy mogą sobie dziś zadawać.

Na koniec jeszcze taka refleksja. Jedynym, co wzbudza mój może nie szacunek ale jakiś rodzaj podziwu gdy słucham (czytam) sztabowców i zwolenników Bronisława Komorowskiego jest ich granicząca z doskonałością nieprzemakalność. Gdy pan Tyszkiewicz mówi, że boi się podczas debat o Dudę bo „Komorowski to polityczna waga ciężka” ja to rozumiem w kategoriach jak najbardziej racjonalnych. Cóż ów nieszczęśnik ma w końcu mówić? Nie powie przecież „Nasz kandydat i ja, jego szef sztabu jesteśmy obaj do dupy”. Choć są. Ale tych, którzy nie są w sytuacji Tyszkiewicza i którzy patrząc jak się trwoni największą w historii III RP przewagę i mimo to uważają, że Komorowski jest najlepszy nijak nie pojmuję ale podziwiam.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka