rosemann rosemann
2794
BLOG

O rozdziale ks. Sowy od państwa

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 57

Twitterowy donos ks. Kazimierza Sowy do Grzegorza Hajdarowicza na autora prasowego materiału z Rzeczpospolitej, poświęconego rzeczonemu kapłanowi przypomniał mi jak szczególna i jak zabawna jest pozycja ks. Kazimierza w naszym laicyzującym się na potęgę społeczeństwie.

Przypominając o sobie ks. Kazimierz Sowa dał przy okazji asumpt do przypomnienia co smakowitszych ze swoich publicznych wypowiedzi. Na przykład tej, w której zaprezentował swój stosunek do jednej (akurat przypadkiem opozycyjnej) z partii politycznych „Ależ to dzicz jednak ci PIS-owcy! Wstyd to mało. I niech mi nikt nie pisze, że za mocno, że obrażam, że nie przystoi. Po prostu mali, mściwi ludzie, którzy – oby – już nigdy Polską nie rządzili”*

Pod niedawnym wywiadem dla Gazety Wyborczej, w którym Kazimierz Sowa tłumaczy przeprosiny ( a nie z przeprosin) za „ludzi Kościoła”, które wygłoszone zostały na mszy dziękczynnej  za prezydenturę Bronisława Komorowskiego znaleźć można sporo komentarzy, z których wynika, że ludzie tacy jak ks. Sowa to nieomal ostatnia nadzieja na ratunek. Ratunek przed biskupami, przed ekspansją Kościoła, przed klerykalizacją a dla niektórych przed religią w ogóle. „Wiara czyni czuba. I nie pomogą w tym szlachetne wyjątki, które niestety potwierdzają tylko regułę” zauważył jeden z wielbicieli kapłana.

Tak, szanowny czytelniku. Przed Kościołem i przed religią uratować mogą nas ludzie w rodzaju księdza Kazimierza Sowy.

A ratować nas muszą bo Kościół, zwany też obrazowo „czarnymi” coraz bezczelniej wtrąca się do polityki.

I właśnie w ten sposób dotarliśmy do sedna tej zabawnej sytuacji, którą anonsowałem na początku. Wygląda bowiem na to, że dla ludzi wrogo nastawionych do Kościoła, który (rzekomo czy rzeczywiście) miesza się do polityki ratunkiem ma być ksiądz, którego związki z politykami i sympatie polityczne są powszechnie znane. Także i dzięki temuż księdzu który skromnością nie grzeszy i się ze swymi znajomościami i sympatiami publicznie obnosi. Są znane jako szczególnie intensywne. Mało który z księży jest tak zaangażowany w politykę jak ks. Kazimierz Sowa.

I tu dochodzimy do niemałego paradoksu. Tuszę, że dla tych, którzy widzą w ks. Sowie coś na kształt pontonu ratunkowego w odmętach kleszej zachłanności może on być niemałym wstrząsem. Postulowany przez wielbicieli ks. Kazimierza Sowy rozdział Kościoła od państwa oznaczałby niewątpliwie także  rozdział od państwa ks. Kazimierza Sowy. Jak by on to zniósł trudno przewidzieć. Jak sobie z tym poradzą darzący go atencją także.

Prawdę mówiąc ks. Sowa jest w dość niekorzystnej, powiem nawet że w „bezsilnej” sytuacji. Ci, którzy go cenią i podziwiają są w większości (być może nie mając nawet o tym pojęcia) za jego rozdziałem od państwa.  Za rozdziałem en bloc wraz z całą resztą księży. I tych potwornych i tych Lemanskich. Ci zaś, którzy ks. Sowy nie cenią za bardzo albo wcale są natomiast za rozdziałem ks. Sowy od państwa bez konieczności mieszania w ten proces reszty Kościoła. Jednym słowem nie ma nikogo, kto byłby za tym by się ks. Sowa dalej był do państwa przyklejony i żeby prowadzał z tym czy tamtym lubianym przez siebie politykiem, choćby i takim, który był opluwany i porównywany do Hitlera oraz by ks. Sowa opluwał tych nielubianych nazywając ich dziczą. Choć zdawać by się mogło, że jedni są tylko za jednym a przeciw drugiemu a drudzy wręcz przeciwnie.

I to dopiero jest prawdziwy dramat człowieka.

http://www.pch24.pl/rzeczpospolita--ksiadz-kazimierz-sowa-niczym--ojciec-rydzyk-dla-lemingow-,37565,i.html#ixzz3jC7fK0rV

http://wyborcza.pl/1,75478,18520300,dlaczego-przeprosilismy.html

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka