rosemann rosemann
6002
BLOG

Jak PiS wyrżnie gimnazjalistów!

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 104

(przepraszam za dość chaotyczną formę i treść ale pisałem bardzo na gorąco)

Tytułowa rzeź krąży nieomal w medialnych komentarzach, dotyczących anonsowanego w czasie wyborów planu likwidacji gimnazjów i powrotu do ośmioletnich szkól podstawowych i trzy oraz czteroletnich szkół zawodowych, technicznych i licealnych. Oczywiście celowo przesadzam bo jak na razie wiemy, że „tysiące nauczycieli straci pracę”. Choć przy takim argumencie rodzi się z miejsca pokusa by odparować, że celem istnienia systemu oświaty nie jest tworzenie miejsc pracy dla nauczycieli ale to byłaby dyskusja na poziomie zgłaszających takie wątpliwości czyli poniżej akceptowalnego poziomu dyskusji o edukacji.

Myślę, że nauczyciele, ile by ich nie straszyć, potrafią sobie poradzić z prostym rachunkiem, z którego wynika ze 6 (obecna szkoła podstawowa) + 3 (gimnazjum) + 3 (obecne liceum) = 8 (planowana szkoła podstawowa) + 4 (planowane liceum). 12 = 12. Czyli mamy sytuacje, w której w takim samym czasie w systemie pozostaną ci sami uczniowie.

Tak by się zdawało. Jednak warto zapoznać się z opinia na ten temat obecnej Minister Edukacji, pani Kluzik-Rostkowskiej.

Na uwagę kataryny na twitterze „Wytłumaczcie mi przystępnie jak przy tej samej liczbie dzieci i tej samej liczbie godzin ma być mniej nauczycieli?” pani Minister ochoczo pędzi tłumaczyć; „Jest niż, wielu n-li w szk. podst. pracuje w niepełnym wymiarze godzin. Dyrektor najpierw im dopełni etaty.”

Kataryna upewnia się: „czyli wielu nauczycieli zyska pracę w pełnym wymiarze?” i znów Minister „tak, w szkole podstawowej. Gimnazjalni wypadną z zawodu na zawsze.”

Skoro pani Minister postanowiła pójść w tym kierunku, od tego zacznę. Wyobraź sobie szanowny czytelniku nauczyciela biologii czy fizyki albo chemii w wiejskim gimnazjum. Takim, w którym na poziomie jest jedna, dwie, góra trzy klasy. Teraz wyszukaj tak zwanej „siatki godzin w gimnazjum” i zrozumiesz, że poza miastami dość powszechnym zjawiskiem są „objazdowi nauczyciele”. Albo też nauczyciele, którzy uczą zarówno fizyki jak też chemii i matematyki.  Często taki objazdowy nauczyciel ma etat dzięki temu, że łączy pracę w dwóch albo i trzech gminach. Czy jest to ten model, o którym marzą nauczyciele, pani Minister i ZNP? Nie sądzę. Ale zostawmy nauczycieli.

Kiedyś sądziłem, ze gimnazjum to świetny pomysł. Szybko przekonałem się, że było to postawienie edukacji na głowie. Bo to nie tak, że do tablicy interaktywnej trzeba zwozić dzieci z całej gminy tylko tę tablice trzeba im zawieźć.

Wprowadzony system przyczynił się może do tego, ze powstało wiele nowych, pięknych i świetnie wyposażonych szkół. Powstały kosztem likwidacji lub zwiniecie do roli szkól filialnych całej masy wiejskich szkół. Ten proces to nie tylko sprawa edukacji. To, pozwolę sobie nazwać to ostro, przejaw kulturowego wandalizmu. Jedynym kryterium po zabraniu ze szkól podstawowych dwóch roczników był argument ekonomiczny, sugerujący że cześć szkół, tych małych, jest zbyt kosztowna w utrzymaniu. W efekcie wiele dzieci, zamiast kilometr, dwa, ma do szkoły często dziesięć. I tłucze się tam autobusem. Gimnazjaliści tłuką się tym samym autobusem (bo gmin nie stać na odrębny transport z tego samego miejsca uczniów różnych szkół a poza tym byłoby to zwyczajnie głupie) niejako systemowo bo gimnazjum bardzo często maja gdzie indziej niż szkołę podstawową.

Lokalne społeczności bronią swych szkół a kiedy się nie da biorą w swoje ręce ich prowadzenie. Bo dla nich szkoła to serce i dusza wsi. Bez niej życie zmienia się w letarg a młodym zostaje obsiadanie ławeczek na przystankach autobusowych. Determinacja społeczności by ratować swe szkoły to chyba argument najważniejszy. Istotniejszy niż obawa o prace dla nauczycieli. Zresztą wiele szkół które na wsiach ocalały mimo woli samorządów to efekt walki nauczycieli o prace dla siebie i godniejsze warunki nauki dla dzieci. Tak, godniejsze warunki. Bardziej jej broni możliwość dotarcia z domu na lekcje w ciągu kwadransa miast często godzinnej jazdy do szkoły i ze szkoły niż ta tablica interaktywna.

Kiedy słucham wypowiedzi w rodzaju tej autorstwa pani Minister odnoszę wrażenie że oni tam w Warszawie nie maja pojęcia po co jest szkoła. Nie maja też świadomości ile tak naprawdę kosztuje zabieranie jej spod drzwi rodzinnego domu ucznia. Tak, że już na kółko plastyczne nie pobiegnie po południu po rodzinnym obiedzie w domu.

Tworzenie szkół zbiorczych, bo reforma gimnazjalna wbrew intencjom twórców była drugą falą pomysłu ministra Kuberskiego z lat 70-tych XX w, to skoszarowanie dzieci na cały dzień. Wstają wcześnie, o 7 już są na przystanku gimbusa, jeśli do szkoły przyjadą nieco wcześniej, odsiedzą swoje w świetlicy. W czasie lekcji obiad, po lekcjach jakieś zajęcia i wreszcie jazda gimbusem do domu, na kolację.

Jeśli ktoś o duszy centusia powie, że małe szkoły są droższe dla gmin, przypomnę, że gminy nie istnieją dla samych siebie. I to wielu wójtów i burmistrzów już rozumie bo coraz mniej jest takich włodarzy, którzy gotowi są zamykać szkoły nawet jeśli liczą 40 uczniów. Powrót do szkól ośmioklasowych to zwiększenie liczby uczniów w takich szkołach. Owszem, powstały w gminach molochy, które w jakimś stopniu opustoszeją. Tak już jest, że kardynalne błędy pozostawiają po sobie właśnie takie pomniki.

Z gmin zdjęty zostanie ciężar i koszt dowozu uczniów.

Konieczność wycofania się z pomysłu trzystopniowej edukacji pokazała zresztą sama obecna władza dowodząc, że w tym systemie nie da się po prostu uczyć. Dziś mamy do czynienia wcale nie z systemem 6 + 3 + 3. Tak naprawdę gimnazjum jest szkołą, która wypuszcza uczniów z niezrealizowanym w pełnie materiałem nauczania. Od niedawna systemowo kończony on jest w I klasach szkół ponadgimnazjalnych. To, że dzisiejsze licea to tak naprawdę VI klasa gimnazjum i dwie klasy kursów przygotowujących do matury jest równie mocnym argumentem by z ideą drugiego szczebla (a trzeciego etapu) edukacyjnego się szybko pożegnać.

Oczywiście nie ma mowy o likwidacji obecnego systemu z dnia na dzień. Bo, z czym do dziś nie poradzili sobie ludzie zarządzający obecnym systemem, najważniejsze jest stworzenie całego systemu przed jego uruchomieniem. Systemu czyli sieci szkół, programów nauczania, podręczników. Byłem świadkiem poprzedniej reformy. Prowadzonej w taki sposób, że start gimnazjów nastąpił gdy jeszcze nawet nie było pomysłu na kształt szkolnictwa ponadgimnazjalnego. Kto dziś jeszcze pamięta licea zawodowe czy licea profilowane? Kto wie ile zniknęło szkolnych warsztatów? Dziś próbuje się odtwarzać zniszczona bazę.

Mógłbym tak długo bo to temat na cykl tekstów. Skończę twierdzeniem, które może wydawać się nieodpowiedzialne. Zróbcie z oświatą cokolwiek. Bo gorzej jak jest już zrobić się nie da.

ps. A nauczyciele? Są różni. Są tacy, którzy w zawodzie nie powinni pracować nigdy i tacy, tych jest zdecydowana większość, którzy są większym kapitałem niż tysiące tablic interaktywnych.

* https://twitter.com/katarynaaa/status/659734277224071168

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka