rosemann rosemann
6954
BLOG

Jeszcze jeden… (12.11.2015 r.)

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 117

Trudno dziś odpowiedzieć czy większym upokorzeniem jest przegrać trwoniąc uzyskiwane w badaniach poparcie 70% społeczeństwa czy też w roku, w którym obywatele wybierają dwa razy przegrać trzy a nie wykluczone, że czterokrotnie. Oba przypadki w jakiś sposób stanowią wyczyn.

Nie zastanawiam się nad tym żeby wiedzieć czy to Kopacz czy Komorowski jest w większym stopniu wart współczucia. Ani jedno ani drugie w mojej ocenie na coś takiego jak współczucie nie zasługuje.

Nie ukrywam, że oczekiwany i doczekany wreszcie upadek osób, które w największym stopniu uosabiały państwo polskie, 10 kwietnia 2010 r i w następne dni. „zdające egzamin” w postaci kolejnych upodleń przyjmuje jako najważniejszy dla mnie efekt wyborów, których Polacy dokonali w 2015 r. Nie ukrywam też, że z niecierpliwością oczekuję dnia, w którym Unia Europejska podziękuje za pracę Donaldowi Tuskowi, którego akcje ponoć nie stoją zbyt wysoko. Jego odejście w sytuacji, gdy dwie kolejne kadencje na pełnionym przez niego stanowisku zwykło się uznawać za formalność to będzie dla mnie taki sam powód satysfakcji jak koleje losu zamknięte dziś dwiema porażkami pani Kopacz. Porażką wizerunkową gdy udowodniła, że nie mylili się ci, którzy wskazywali, że jej politycznym modus operandi jest brak kompetencji pomieszany z histerią i nienawiścią i polityczna gdy jej koledzy uznali, że nie nadaje się ona nawet na szefa klubu parlamentarnego. Co jest o tyle z ich strony nie fair, że jeszcze niedawno próbowali ją nam wciskać na szefa państwa. Ale to ich wewnętrzna sprawa. Rzekłbym jelitowa.

Tak więc po Sikorskim, uduszonym przez ośmiorniczki, po Komorowskim co to jednak przejechał ciężarną zakonnicę przyszedł czas na „macherkę”. Która okazała się za słaba nawet na to by wygrać tam, gdzie głosowali sami swoi. Pozostał jeszcze jeden. Donald Tusk.

O Arabskim można zapomnieć bo jego dni są najpewniej policzone. O Parulskiego, tuszę, też się sprawiedliwość upomni.

Pewnie ktoś zdziwi się co mnie naszło na wspominanie Parulskiego. Otóż to jest właśnie klucz do mojej wyliczanki.

Mój stosunek do polityki w większym stopniu opiera się na afekcie niż na racjonalnych ocenach. Do początku lat 90 minionego wieku żyłem mieszaniną nadziei i niewiary w to, ze dożyję końca PRL-u. Do kwietnia 2010 r. oczekiwałem, że znajdzie się ktoś, kto uczciwie rozliczy komunistów oraz ich jawnych i tajnych podwykonawców. Po tej dacie miałem nadzieję, że los okrutnie obejdzie się z pajacem ogłaszającym wtedy, że „państwo zdało egzamin” i całą resztą, która mu w tym „zdawaniu” pomagała i towarzyszyła.

Nie, nie rozstrzygam czy w Smoleńsku był zamach czy katastrofa. Dla mnie symbolem upadku państwa, inaczej niż chyba dla większości nazywanej „sektą smoleńską” wcale nie był wrak rdzewiejący pod czerwonym niebem. Dla mnie były nim upublicznione zdjęcia nagich i okaleczonych zwłok Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Zdjęcia, które nie miały prawa nie tylko ukazać się publicznie ale nie miały prawa być zrobione. Bo wtedy przy ciele Prezydenta stać powinien bez przerwy Krzysztof Parulski. Którzy w dniu ujawnienia zdjęć i jego zaniedbania powinien zostać z miejsca zdegradowany i wykopany z armii z minimalna emeryturą.

W tym zaniedbaniu współuczestniczył Donald Tusk, który w Smoleńsku pojawił się razem z Parulskim i pojawił się tam nie po to by omdlewać.

Tak, jak Ewa Kopacz do Moskwy pojechała nie po to by, jak później pisano, „przeżyć bardzo wiele”. Bardzo wiele to przeżyły rodziny, które do Moskwy pojechały albo nie pojechały czekając na szczątki (proszę wybaczyć mi tę formę ale ona jest najbliższa prawdzie) bliskich. Przeżyły także za sprawą tej chodzącej nieudolności, która nazywa się Ewa Kopacz.

Tak więc 12 listopada 2015 r., dzień, który dla tak wielu jest dniem czystej radości dla mnie jest przedostatnim aktem sprawiedliwości. Kiedy przyjdzie ten dzień, w którym z polityką pożegna się nikomu już niepotrzebny i nieprzydatny Donald Tusk będzie dla mnie końcem ważnego etapu.

Po nim być może bez reszty zacznę podniecać się wysokością PKB, długością oddawanych do użytku autostrad i dróg ekspresowych oraz stopą bezrobocia. Czekam na jeszcze jeden dzień.

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka