rosemann rosemann
8841
BLOG

Paradoks Rzeplińskiego

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 379

Ci, którzy sądzili, że Trybunałowi Konstytucyjnemu zostały ostatecznie wybite zęby musieli się mocno zdumieć, gdy okazało się, że Andrzej Rzepliński  nie tylko jeszcze (politycznie) żyje ale potrafi ciągle kąsać. Bo jak na razie głownie to on stanowi wspomniane „zęby” Trybunału. Swoja aktywność postanowił pan Prezes zaznaczyć odkrywając nowe połacie prawnych interpretacji i terminów. Nie był przy tym sam bo twórczo postanowiła go wspomóc I Prezes Sądu Najwyższego Małgorzata Gersdorf sugerując, że pan Rzepliński nie musi stosować nowej ustawy gdyż jej nie przysługuje domniemanie konstytucyjności z uwagi braku vacatio legis. Na jakiej podstawie I Prezes osnuła swój wywód o braku w takim przypadku owego domniemanie zapomniała podać. I poza nią chyba tylko Bóg jeden wie gdzie jest najwątlejsza choćby podstawa. A może on akurat dobrze wie co innego? W każdym razie wprowadziła pani Prezes do obiegu prawnego określenie „obejścia konstytucji”. Dotąd sytuacja była jasna. Było się w zgodzie z konstytucją lub się ją łamało. Teraz można ją jeszcze obejść i jest to sytuacja ciekawa gdyż nie wiadomo czy obchodząc konstytucję bardziej jest się z nią w zgodzie czy też bardziej jednak się ja łamie.

W każdym razie na owo „obejście konstytucji” przez Sejm Andrzej Rzepliński zareagował jej ostentacyjnym olaniem. Pod poprzednimi tekstami naprodukowało mi się „znawców konstytucji”, wyjaśniających mi i wszystkim innym, że konstytucja stanowi iż sędziów w orzekaniu i działaniu wiąże wyłącznie konstytucja. I że jest konstytucja przez art. 197 „wewnętrznie sprzeczna”. Otóż wyjaśnię, że żadnej „wewnętrznej sprzeczności” nie ma. Sędziowie orzekają zgodnie z własnym sumieniem i na podstawie konstytucji. Problem w tym, moi znakomici znawcy konstytucji, że orzeczenia i wyroku wydają nie sędziwie lecz Trybunał. I tu pojawia się ów art. 197, którego nijak nie da się przeskoczyć. Ani też „obejść”

Ale wróćmy do Andrzeja Rzeplińskiego i jego prawnego paradoksu. Zdecydował on, że sprawę nowelizacji ustawy o Trybunale rozpozna „pełen skład” w liczbie 10 sędziów i zrobi to w poza kolejką wpływu spraw. Zatem nie zastosuje się do podpisanej i opublikowanej ustawy. Czemu się nie zastosuje? Bo jest ona niezgodna z konstytucją. Kto tak orzekł? Na razie nikt. I to jest istota owego paradoksu Rzeplińskiego. Tu mamy do czynienia z czymś w rodzaju „domniemania niekonstytucyjności” o którym znawcy prawa dotąd milczeli. W rodzaju bo jednak nie do końca.

Jednym słowem Trybunał będzie rozpoznawał sprawę zgodności z konstytucją ustawy, która już jest niezgodna z konstytucją. Nie prawdopodobnie bo prawdopodobieństwo w tym przypadku nie może skutkować takim czy innym działaniem. Zatem Trybunał, zgadzając się z koncepcją Rzeplińskiego/ Gersdorf zgodzi się przyznać publicznie, że nie jest do niczego potrzebny bo o zgodności z konstytucją można przesądzać jednoosobowo. Trudno powiedzieć jak na ten koncept zareaguje ów 10-osobowy „pełen skład”.

Ów paradoks Rzeplińskiego jest efektem znacznie większego braku poszanowania przez Rzeplińskiego prawa i konstytucji niż wcześniejsze uwikłanie się w proces legislacyjny skutkujący cała awantura i kryzysem konstytucyjnym.

Chyba Prezes Rzepliński ostatecznie postanowił nie przejmować się niczym innym poza swoją, jak pewnie przewiduje, „świetlaną” polityczną przeszłością”. I ostatecznie przeszedł na „ciemna stronę mocy”.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka