rosemann rosemann
6072
BLOG

Mogło być gorzej (rating)

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 228

Przy wszystkich sporach politycznych trudno nie zgodzić się, że kilkumiesięczne rządy Zjednoczonej Prawicy mocno podniosły stan wiedzy przeciętnego Polaka. Dowiedział się on kto aktualnie rządzi Holandią, gdzie „we wojsku” był tata Martina Schulza i paru innych bardzo ciekawych rzeczy.

Wczoraj dowiedział się także co to jest rating, i że są takie agencje, które coś takiego przygotowują. Na przykład Standard & Poors.

Obniżenie przez S&P ratingu Polski odbiło się wczoraj w sieci szerokim echem, przybierającym formę trójgłosu. Jedni, idąc dzielnie w ślady „Dziadka Waldemara” (Waldemar Kuczyński, życzący w 2005 r. Polsce wszystkiego najgorszego bo dzięki temu Kaczyńscy mieli stracić władzę) pełni podniecenia i radości obwieszczali, że teraz nici z programu „500+”, drudzy deklarowali, że „Nie będzie Standard pluł nam w twarz” i informowali na jakiej głębokości maja w dupie rating. Trzeci podeszli do sprawy najbardziej rozsądnie próbując dociec ki diabeł ten „Standard & Poors”.

Okazało się, że nadmierne zaufanie do ocen agencji  „Standard & Poors” dla niektórych skończyło się nie najlepiej. Dla klientów banku Lehman Brothers”, który miesiąc po wystawieniu przez S & P wysokiej oceny upadł, dla amatorów akcji koncernu Enron, który też padł choć oceny S & P wskazywały coś innego, dla obracających obligacjami hipotecznymi oraz dla samej agencji „Standard & Poors”. Choć podczas postępowania przez amerykańskim Kongresem prawnik agencji Rita M. Bolger tłumaczyła „„Jesteśmy dziennikarzami finansowymi, nie ponosimy odpowiedzialności za nasze opinie”* ostatecznie S & P zgodziła się na ugodę, w wyniku której zapłacić miała blisko półtorej miliarda dolarów za zawyżane oceny.

Przy okazji tej właśnie wiadomości najciekawsze wczoraj na twitterze pytanie związane z ratingiem i agencją zadał Krzysztof Stanowski. Zainteresowało go skąd „dziennikarze ekonomiczni” mieli owe półtorej „wielkiej bańki” by spłacić Wuja sama bez szkody dla swojej dalszej działalności. No właśnie. Skąd?

Dzięki tej dociekliwości, o której wyżej, dowiedzieliśmy się także, że podstawą dokonanej przez „dziennikarzy ekonomicznych” ze Standard & Poors nie był stan naszych finansów ani gospodarki lecz kwestie polityczne. Głownie spór o Trybunał Konstytucyjny i nowa ustawa medialna. I to mnie mocno uspokoiło. Pomyślałem „mogło być znacznie gorzej”.

To stwierdzenie i mój spokój nie wynikał tylko z faktu, iż gospodarka jest w takim stanie, że „dziennikarze ekonomiczni nie mieli się do czego przyczepić”. Choć to oczywisty powód już nie tylko do ulgi ale wręcz do radości.

Ale pomyślałem też co by było, gdyby naszą ocenę agencja Standard & Poors postanowiła oprzeć nie na polityce lecz na czymś innym. Na naszej kinematografii na przykład. Albo na tzw. „literaturze głównego nurtu”.

No wtedy dopiero mielibyśmy się z pyszna!

http://gf24.pl/standardpoors-jestesmy-tylko-dziennikarzami-ekonomicznymi-mamy-prawo-sie-mylic/

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka