rosemann rosemann
4024
BLOG

O tym jak PiS zabił Prince’a tekst bardzo poważny

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 56

Nie tylko nie zdziwiłbym się, gdybym gdzieś przeczytał lub usłyszał, że śmierć muzyka znanego jako Prince wiąże się w jakiś sposób z tym, że rządzi obecnie PiS. Dziwię się raczej, że jeszcze nikomu nie przyszło do głowy podzielić się z innymi myślą, że gdyby nie rządy PiS-u, jeszcze długo moglibyśmy cieszyć się kolejnymi piosenkami nie tylko Prince’a ale Davida Bowie. Po rewelacjach Władysława Frasyniuka, który oświadczył nie tylko, że mamy obecnie stan wojenny wprowadzony przez Kaczyńskiego ale, że jest całkiem jak w 1981 r. naprawdę trudno będzie wymyślić bzdurę, która zdoła kogokolwiek zaskoczyć.  To pierwsze jego twierdzenie można od biedy złożyć na karb zacietrzewienia Frasyniuka, który najwyraźniej „lubi tylko te piosenki, które już zna”, ale już to drugie to chyba objaw choroby.

Ja i całkiem spora cześć mieszkańców Polski doskonale pamiętam jak było w 1981 r. I wiem, że jeśli ktoś dziś, przy wszystkich niedoskonałościach zeszłych zmian,  nie widzi różnicy między dzisiaj a jednym z najtragiczniejszych okresów najnowszej historii Polski jest faktycznie chory. Albo „chory z nienawiści” albo tak zwyczajnie, z potrzebą dość szybkiego zbadania przez specjalistę.

To drugie zostawmy bo jeśli Frasyniukowi, który nigdy nie sprawiał wrażenia tytana intelektu, coś się faktycznie z głową porobiło, trudno, należy mu współczuć i życzyć rychłego powrotu do zdrowia. Ale jeśli mamy do czynienia z tym pierwszym typem choroby, ktoś powinien, możliwie delikatnie, zwrócić bohaterowi Solidarności uwagę, że wygadując takie bzdury nie tylko stawia pod znakiem zapytania całe to swoje bohaterstwo, co mu oczywiście wolno dokładnie tak, jak wolno było Bujakowi sprzedać za parę dych Urbanowi czy komuś tam z urbanowych gości swoją legitymację członka Solidarności. Stawia także pod znakiem zapytania te ponad setkę śmiertelnych ofiar stanu wojennego i czasów, które zaraz po nim nastąpiły. Bo niby po jaką cholerę dali się zabić jak mogli wtedy zorganizować w Warszawie manifestację, zaraz potem pójść do TVN-u czy do „Newsweeka” i opowiedzieć jak to jest strasznie a potem już tylko czekać ile lajków na fejśie dostanie jego wypowiedź i ile razy będzie podana dalej na twitterze. Tak, jak teraz Frasyniuk.

Ale pies trącał Frasyniuka. Jakie znaczenie ma rodzaj choroby drążącej wnętrze jego mózgoczaszki?

Ci innego ci, którzy nie mają dla niego litości i jego brednie upubliczniają. Sprawiając, że kwestia stanu umysłu Frasyniuka staje się już nie tajemnica lekarską a sprawą powszechnie znaną. Oczywiście jakoś całą historię tłumaczy fakt, że rozmowę z Frasyniukiem przeprowadziła pani Renata Kim, która sama w sobie stanowi bodaj największe intelektualne wyzwanie, przed jakim stanęły mainstreamowe media. Ale przecież ci, którzy posłuchają albo przeczytają durnoty, wygłaszane przez Frasyniuka z gardłem zaciśniętym niczym pieść Dolores Ibaruri, nawet nie zauważą pani Kim. Jedynego alibi tej zbrodni upublicznienia istniejącego w głowie Frasyniuka stanu wojennego.

Nie mam złudzeń, że znajdzie się a w zasadzie już się pewnie znalazła spora grupa ludzi, którzy nad wynurzeniami Frasyniuka pochylą się ze zrozumieniem i pokiwają głowami. Będą czy też są wśród nich i tacy, co sobie powiedzą „Tak! Dokładnie tak samo jest!”. Nie będę wnikał w przyczyny tej ich osobliwej perspektywy choć prywatnie uważam, że tak pomyśleć mogliby tylko ówcześni zwolennicy komuchów, którym cała ta Solidarność przeszkadzała wtedy „zwyczajnie żyć”.

Co innego ci, którzy lat 80 XX wieku nie pamiętają bo zwyczajnie nie mogą i zdani są niestety na takie „świadectwa” jak to Frasyniuka. To może im nieźle zamieszać w głowach. A z czasem obrócić się przeciwko Frasyniukowi, Krzywonos i innym, co swoim bohaterstwem wymachują, zaświadczając dziś jaki to z Kaczyńskiego zbrodniarz.

Może być i tak, że gdy kiedyś zechcą i będą mili okazje znów błyszczeć jako „ikony” co „ponosiły ofiary” w tamtym czasie, jakiś ich słuchacz przypomni sobie, że dziś „jest tak samo”, popatrzy na swojego ajfona, poczuje wygodę swych „niubalansów” i zapyta „O czym ty dziadek pieprzysz?!”

I to będzie cała puenta tej historii, w której Kaczyński jest tak zły, że mógłby nie tylko wprowadzić stan wojenny ale i zabić Prince’a.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka