rosemann rosemann
3545
BLOG

Psychiatryk 24 oczami WSI

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 61

Poprosił mnie wczoraj Czarek Krysztopa o krótki komentarz w związku z informacją o inwigilacji blogerow Salonu 24 za czasów poprzedniej władzy. By było jasne nie czułem się i nie czuję inwigilowany przez WSI, CBA, ABW ani żaden inny zestaw dużych liter w związku z czymkolwiek a szczególnie z moja blagierską aktywnością. Jedyne zaś nieprzyjemne doświadczenia z tym związane to wątpliwa przyjemność kontaktu z różnymi mendami pytającymi mnie w prywatnych wiadomościach czy mają o moich poglądach poinformować tego czy owego. By było jasne nie podejrzewam by te mendy były z ABW bo zatrudnianie kogoś takiego bardzo źle by o służbie świadczyło.

Czarkowi odpisałem, że dla mnie zainteresowanie ABW Salonem 24 jest jak najbardziej zrozumiałe. Oczywiście naganne ale zrozumiale. Ktoś może mi zarzucić, że określenie „naganne” wskazywałoby nieco za lekki poziom mojego oburzenia. Otóż nie, ja w ogóle się nie oburzam bo rozumiem, że istotą służb specjalnych jest robienie tego wszystkiego, co nie przystoi wszystkim innym służbom, powiedzmy, że niespecjalnym,  jako z ich i naszego punktu widzenia naganne. Często o ile nie z reguły rzeczy zabronionych. Oczywiście w żadnym razie nie uważam, że służby, robiąc rzeczy naganne powinny być bezkarne i z tych rzeczy rozgrzeszane. Mają odwalać czarną robotę, którą inni się nie tylko oburzają ale wręcz brzydzą, nie dać się złapać a jak się dadzą, cierpieć. Mocno cierpieć. Zatem jeśli rzeczywiście złapiemy ABW na inwigilacji Salonu 24, ludzie odpowiedzialni za to powinni zapłacić. Mocno zapłacić.

Czemy zatem uważam, że ta inwigilacja była zrozumiała? Decydował o tym czas, z którym wiązać się miały działania służb wobec blogerów i specyfika tego miejsca. Trudno powiedzieć, że Salon 24 to społeczeństwo w pigułce. Gdyby jednak tak było już to by wystarczyło by służby miały uzasadnione powody do śledzenia Salonu. Bo to byłoby łatwiejsze i sensowniejsze niż latanie po ulicy w celu zebrania danych co tam obywatele myślą. Szczególnie o władzy. Salon 24 to była (i pewnie jest) taka mocno podkręcona „pigułka”. Gromadząca ludzi, którzy nie tylko to czy owo myślą o władzy ale potrafią to, często dosadnie wyartykułować. Obserwowanie „podkręconych” jest dla służb jeszcze ciekawsze niż przeciętnych.

Na to nakłada się czas. O Salonie 24 od zawsze czyli dla mnie od czerwca 2008 r. słyszałem, że „kiedyś to był Salon!”. Nigdy nie wątpiłem, że był, że jakiś, być może najciekawszy okres jego istnienia mi umknął. Z tych, które pamiętam i w których uczestniczyłem okres po Smoleńsku należał do szczególnych. I składało się na to wiele czynników. Wtedy Salon, zawsze naturalnie podzielony, podzielił się w stopniu wcześniej chyba niewyobrażalnym. Ten podział zaś, nie tylko zresztą w Salonie ale w ogóle w sieci, zaowocował  kilkoma zaskakującymi transferami między „plemionami”, z których najgłośniejszy to „nawrócenie” Matki Kurki a w Salonie choćby wspomnianego Czarka Krysztysztopy, wcześniej jednego z najbardziej kojarzonych zwolenników PO.

Posmoleński Salon 24 pamiętam jako miejsce, w którym spory o Smoleńsk toczyły się na dwóch płaszczyznach. Jedna, bardziej chyba przyciągająca uwagę to próba jak najbardziej poważnej, choć najbardziej przyczyniającej się do powstania zaznaczonego w tytule określenia „Psychiatryk 24”, odpowiedzi na pytanie co stało się w Smoleńsku. Nie wiem czy najlepiej pamiętam ale dla mnie te część dyskusji zapoczątkował tekst Rolexa określający „mapę pytań smoleńskich”. Z tego nurtu wyszła społeczność zwolenników „maskirowki”, on był miejscem dramatycznego przeistoczenia się FYM-a i tam umiejscawiam jeden z najgłośniejszych a może najgłośniejszy tekst Salonu24 „Gruppenfuhrer KAT” Łażącego Łazarza. Przeciwko nim występowali blogerzy you know who i kaczazupa, znani bardziej skądinąd.

Drugi z nurtów smoleńskich Salonu24 to było starcie emocji. Nie tak może przyciągający uwagę jak ten pierwszy ale także owocujący pamiętnymi tekstami. Takimi jak choćby ośmioczęściowa „Tupolana” pisana przez Głos wolny.

W tamtym Salonie 24 obok głosów i dyskusji wyważonych były też przejawy radykalizmu i zwykle kłótnie i pyskówki. Jak w każdej zbiorowości. Od „każdej” zbiorowości Salon różnił się zasięgiem oddziaływania i, co dla służb było także nie bez znaczenia, łatwością obserwowania.

Trudno więc się dziwić, że chcąc obserwować nastroje po Smoleńsku służby zainteresowały się Salonem. Trudno też dziwić się, że znalazły w tej społeczności ludzi, którzy wydali się godni inwigilacji. Czyli uznane za niebezpieczne.

Trudno wreszcie dziwić się, że dziś budzi to takie emocje a także oczekiwanie rozliczenia się z tego przez służby.

Od siebie dodam, że za ten okres funkcjonowania Salon 24 zapłacił dość drogo. Po Smoleńsku nie odbyła się żadna z regularnych wcześniej imprez „urodzinowych”, które miały bardzo pozytywny wpływ na kształt społeczności Salonu 24. W tym czasie nastąpił ostatni masowy odpływ blogerów. Salon 24 w tym roku kończy chyba okrągłe 10 lat i wierzę, że przed nim jeszcze wiele okresów świetności. Tego mu życzę. I sobie przy okazji.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka