rosemann rosemann
4651
BLOG

Wykwintny burak w creme brulee (PiS vs elity)

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 66

Nie wykluczam wcale, że rządy PiS mogą to czy tamto prędzej czy później doprowadzić do ruiny. Taka już natura polityki, że dobre chęci zderzone z twardymi realiami dają efekty dobre, takie sobie a czasem tragiczne.

 Jak na razie udało się PiS, i to bez żadnych specjalnych starań, zrujnować a przynajmniej solidnie podkopać reputacje naszych elit. Tych kulturalnych, naukowych i, nazwijmy je tak, okołopolitycznych.

Jest to proces o tyle dramatyczny a nawet bolesny, że nikt ludzi w rodzaju Mikołejki, Lisa, Jandy i całej plejady gwiazd różnej jasności nie zmuszał do tego, żeby ujawniały publicznie co a jeszcze bardziej jak myślą. Sami sobie zgotowali ten los.

Przyznam, że czasem, kiedy wybucha dyskusja nad kolejnym przypadkiem emanacji „elitarnego myślenia”, „elitarnej wrażliwości” i innych podobnych „zewnętrznych oznak” przynależności do wąskiego grona „ludzi lepszych”, jestem w kropce. Zdaję sobie sprawę, że w większości są to intymne, nie zawsze  przemyślane wyznania, które zderzają się z brutalną rzeczywistością czasu mediów społecznościowych. To już dziś niczyja wina, że jak ktoś chce sobie pod nosem szepnąć „qrwa”, musi to robić na Twitterze, jak chce wzbogacić wypowiedź o kilka dodatkowych określeń na ka, cha i inne składniki naszego pięknego języka używa fejsa a jeśli chce się po dupie podrapać to nieodzowny jest Instagram lub Snapchat.

Głupio tak włazić ludziom w ich prywatne odczucia, zachwyty i oburzenia. Z drugiej jednak strony zależni bylibyśmy od medialnych ustawek, z których wyłaniałby się nieustanny i nieznośny ciąg pomnikowych postaci, co to w czasie, gdy ich nie widzimy non stop  kwestują na biednych i chorych, adoptują stada bezdomnych psów i kotów a jak już znajdą chwilę naprawdę dla siebie to poświęcają się lekturze tak ambitnych autorów, że już na ich samym nazwisku połamałbym sobie język a na przemyśleniach zwoje mózgowe.
Jest oczywiście jeszcze pudelek, którego rola (piszę to bez kpiny) w ukazywaniu rzeczywistego formatu tak zwanych elit jest nie do przecenienia. No ale kto się przyzna, że zagląda i kto się odważy powołać?

Tylko co z tym wszystkim wspólnego ma PiS. Ano ma.

Najlepiej prześledzić to na znakomitym, świeżym przykładzie awantury z wyznaniem Agaty Młynarskiej oraz z przykładem równie świeżym choć jego akurat w żaden sposób nie da się określić znakomitym. Chodzi oczywiście o Hołdysa.

Agata Młynarska to przykład celebrytki obok której przez lata można było żyć nie zdając sobie sprawy, że ona w ogóle istnieje. Póki nie przyszedł złowrogi PiS, nie pozbył się pani Agaty z telewizji, nie nabił jej tym w pewnych kręgach popularności i nie zachęcił jej do mówienia tak wprost od siebie.

Po tym zaś naturalnym zjawiskiem stało się irracjonalne ale dziś oczywiste śledzenie tego, co pani Młynarska ma do powiedzenia.

Oczywiście zmaterializowane w postaci fejsbukowego wpisu przemyślenia Agaty Młynarskiej o „Polakach cebulakach” psujących jej radość obcowania z naturą w Karwii, Władysławowie czy innej Jastarni i tak by powstały bo pani Młynarska, taka jest moja opinia, lotna intelektualnie nie jest skoro w środku lata pakuje się tam, gdzie o tej porze roku od zawsze zwala się cała niemal Polska ale jest dla odmiany przekonana, że to jest jednak jakaś uderzająca bez wątpienia właśnie w nią oczywista anomalia. Bo ktoś taki jak ona ma prawo w ciszy i samotności oddawać się ćwiczeniom jogi nawet jakby naszło ją na to na Rondzie Dmowskiego w samo południe.

Tu pozwolę sobie na taką dygresję w formie pytania do Młynarskiej czy ten fotograf cykający tą jej samotną jogę bardzo uwierał poczucie jej wolności?

Z Hołdysem jest nieco inaczej. Jeszcze nikt o PiS u władzy chyba nawet nie myślał kiedy ów artysta w fazie twórczego uwiądu na lewo i prawo rzucał „chujami” pod adresem Kaczyńskiego i innych z jego partii. Z pozoru powinno to go stawiać poza dyskusją o elicie ale tak to już bywa w naszych czasach, że można nagminnie używać słowa „kurwa” jako przerywnika a i tak to nie wyklucza przynależności do intelektualnej elity.

Jak się okazuje, czasem ze szkodą dla rozbestwionego tym „intelektualisty” spod znaku „qrwa mać”. Do wczoraj, że przytoczę okrutny acz smakowity żart, o Hołdysie można było mówić jako o artyście twórczo nieczynnym od lat i o „politycznym komentatorze” niewydarzonym od samego początku. Teraz powiedziano, że w ciągu ostatnich dziesięcioleci wydał 0 albumów, 0 singli i jednego pracownika Toyoty.

Cokolwiek więc PiS zrujnuje, będę się o to z PiS-em spierał, będę go odsądzał od czci i wiary. Ale akurat za tę konkretną ruinę jestem im niezmiernie wdzięczny.

Za Mikołejkę z trudem ukrywającego żal, że nie nazywa się Radziwiłł, nie żyje w XVII wieku gdy mógłby hołotę po prostu batożyć zamiast się obok niej dziś przeciskać gdy wyległa z tymi wszystkimi wózkami na zakupy.

Za Kuczoka broniącego monopolu „młodych i zdolnych” literatów na transfery publicznej kasy za którą można  do woli uwalić się w trzy dupy.

I za cała resztę tych „lepszych” balonów, z których wypuszczono powietrze zostawiając mało estetyczny flak.

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka