rosemann rosemann
3440
BLOG

Piękny sport i paskudna polityka

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 78

Po wczorajszym tragicznym, przede wszystkim dla niego, występie Pawła Fajdka i po porażce naszych siatkarzy w ćwierćfinale odezwały się, wcale nie takie rzadkie, głosy wypominające nie bez satysfakcji temu pierwszemu udział w komitecie poparcia Bronisława Komorowskiego a tym drugim niesławną odmowę wizyty u Prezydenta Lecha Kaczyńskiego po jednym z sukcesów. I to jest naprawdę słabe. Ta satysfakcja, że się nie udało akurat tym, co się kiedyś zadeklarowali nie po „naszej” stronie. Ja oczywiście wiem, że w większości sytuacji to takie mało finezyjne odreagowywanie zawiedzionych nadziei na medale i sukcesy. Ale sam znam też takich, którzy każdemu sportowcowi, który tak czy inaczej afiliował się przy Platformie od momentu ujawnienia politycznych sympatii czy jakiegoś zaangażowania życzą jak najgorzej. Myślę, że wśród zwolenników opozycji też niemało jest podobnych przypadków trzymających kciuki by noga podwinęła się każdemu, kto jest kojarzony z drugą opcją.

Inną sprawą jest jednak to, że czynni sportowcy popełniają ten grzech próżności i dają się wciągać do tych różnych komitetów. I to też jest słabe.

Ja rozumiem tych, którzy próbują robić polityczne kariery na swych wcześniejszych, zakończonych już karierach. Mają do tego pełne prawo by swój wywalczony ciężką pracą sportowy dorobek dyskontować w działalności biznesowej czy publicznej. Mają też prawo rozmieniać go na drobne. W końcu kariera sportowa nie trwa wiecznie a w wielu przypadkach kończy się naprawdę szybko. I wówczas pani Otylia Jędrzejczak, wioślarz Kruszkowski, snowboardzistka Marczułajtis czy trener Wenta mogą, już bez większej szkody dla swego wizerunku gwiazdy sportu realizować się jako radni, posłowie czy eurodeputowani tej czy innej partii.

Znacznie gorsze i bardzo nierozsądne jest angażowanie się w politykę (niezależnie po której stronie) tych, którzy uprawiają i mają zamiar jeszcze  jakiś czas wyczynowo uprawiać sport. Tak jak wspomniany Fajdek, jak Piotr Małachowski czy Justyna Kowalczyk. Im akurat udział w inicjatywach o konkretnym zabarwieniu politycznym do niczego potrzebny nie jest a stanowi spory kłopot. Szczególnie dla kibiców.

W wymienionych przypadkach podczepianie się mistrzów sportu pod tego czy innego polityka sensu nie ma żadnego. Korzysta na tym wyłącznie polityk bo może przez chwilę świecić blaskiem odbitym tej czy innej wybitnej postaci. I akurat jego ja doskonale rozumiem bo reklama z Kowalczyk jest bezcenna. Gwiazda natomiast ryzykuje tym, że część kibiców może się od niej odwrócić.

To ryzyko jest szczególnie duże w tak spolaryzowanych społeczeństwach jak nasze. Sam pamiętam dość durną i całkiem niepotrzebną uwagę naszego „narodowego skarbu”, Adama Małysza o bezsensie noszenia „kwiatków” pod Pałac Prezydencki i nierzadkie reakcje w rodzaju „ A ja ci tak kibicowałam ty bucu! Zapomnij!”

Paradoksalnie cała odpowiedzialność za to, że nasza polsko-polska wojenka ogarnia także sport w wydaniu reprezentacyjnym, ten z orzełkiem na piersiach, spada na samych sportowców. Nawet nie na działaczy bo ci to w większości dżuma wcielona i po nich nic dobrego spodziewać się nie można. Nawet nie wolno! Oni swoich podopiecznych nie takim ludziom gotowi są sprzedać jeśli się im to opłaci.

Sportowcy, o których piszę to nie są przecież juniorzy nieopierzeni jeszcze życiowo i nie mający pojęcia o co w  szerokim świecie „biega” ani tym bardziej nie nieletni młodzicy. To ludzie dorośli, którzy za swoje działania osobiście ponoszą odpowiedzialność. Nikt siłą Małachowskiego czy Fajdka do tego czy innego komitetu nie ciągnął. I jeśli mają oni pod czaszką olej, powinni wiedzieć, że wybierać taki czy inny komitet a potem oczekiwać powszechnej sympatii kibiców raczej nie powinni. Bo kibice to także wyborcy. Mający swoje polityczne sympatie a czasem i miłości. Nie zawsze starają się oni porywać na subtelności w rodzaju oddzielania siebie-kibica od siebie-wyborcy. I wielu z nich trudno jest w czasie biegu czy rzutu zapomnieć o widzianym w innych okolicznościach uścisku czy nawet poklepywaniu się po plecach.

Byłoby idealnie gdyby dokonać całkowitego rozdziału nie sportu ale sportowców i państwa. Sport musi być wspierany jeśli chcemy liczyć na sukcesy. Problem stanowią natomiast giętkie kręgosłupy działaczy i robaczywe dusze polityków. Wspomniany przypadek siatkarzy olewających Prezydenta i stawiających się gremialnie u Premiera obrósł komentarzami o tym, że wiadomo skąd płynie kasa i, że jasne czemu wybrano tak a nie inaczej. Uniknąć tego się nie da. O ile gwiazdy sportu nie dowiodą, że hart ducha potrafią pokazać nie tylko przy starcie ale i wtedy, gdy pojawią się różne pokusy. W tym i pokusa pokazania się z tym czy owym.

Takiego hartu życzę wszystkim mistrzom chcącym byśmy ich podziwiali i naśladowali. I dotyczy to nie tylko mistrzów sportu.

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka