rosemann rosemann
4634
BLOG

Jak kupiono Emirę

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 90

Prestiżowa aukcja koni arabskich Pride of Poland a w szczególności sposób, w jaki sprzedana i kupiona została uznana za najważniejszego konia tegorocznych Dni Konia Arabskiego klacz Emira to sprawa niezwykle ciekawa a nawet zagadkowa.

Wiadomo było jeszcze przed imprezą, że siła jej propagandowego rażenia będzie niewspółmierna do zainteresowania z lat poprzednich. Nie pomylę się jeśli powiem, że jeszcze rok temu nawet orientujący się jakoś w otaczającym go świecie Polak nie miał pojęcia że Polska i jej prestiż opiera się na kilkudniowej imprezie odbywającej się w leżącym nie wiadomo gdzie prowincjonalnym Janowie Podlaskim. W tym roku już w dniu najważniejszej aukcji wiadomo było, że tam nastąpił koniec Polski.

Kpię oczywiście ale ranga, jaka nadano tej (rzekomej lub faktycznej) porażce zdeterminowała następujące po niej wrażenia.

Początkowo wiadomo było tylko tyle, że organizatorzy (warto zaznaczyć że w kilku znaczeniach tego określenia inni niż poprzednimi latami) spodziewali się zysku w wysokości 2 mln euro a uzyskali tylko połowę zaplanowanej kwoty.

Dyskusja nabrała kolorytu gdy w sieci pojawiła się relacja z Janowa autorstwa pani Moniki Strus – Wołos.* Najsmakowitszy w niej oczywiście jest fragment o roli pracowników niektórych mediów w (nazwijmy to tak) tworzeniu atmosfery imprezy. Najciekawszy zaś jest ten opisujący zachowanie i rolę byłego szefa janowskiej stadniny, pana Treli.

Niejako odpowiedzią na te relację była wersja pani Anette Mattson, uczestniczki aukcji, spisana najpierw przez pana Marka Szewczyka, związanego z redakcją periodyku "Koń Polski"** a następnie rozpropagowana przez „Gazetę Wyborczą”***

Z relacji wyłania się obraz kompletnej amatorszczyzny organizatorów, którzy po aukcji Emiry, wylicytowanej za ponad pół miliona euro zaproponować mieli na boku pani Matson sprzedaż konia a gdy ustalono cenę na ok 200 tys. euro wystawili Emirę do kolejnej aukcji, gdzie poszła za 220 tys.

Nie interesowałem się jakoś szczególnie sprawą póki na twitterze nie zobaczyłem screena wpisu  pani Hilke Cécile De Bruycker, pracującej w stadninie Al Thumama, która okazała się nabywcą Emiry.**** (przywołanego zresztą w tekście Wyborczej jako głos samej stadniny). W dyskusji o Janowie link do wpisu wrzucił pan Roman Imielski z Wyborczej.

Ów wpis ma wydźwięk dość zastanawiający bo wyłania się z niego już nie mniej lub bardziej złożona biznesowa transakcja lecz nieomal akcja jakiegoś ruchu oporu przeciwko temu, co dzieje się w Polsce.

„Kupiliśmy ją. Kupiliśmy ją dlatego, że jest Emirą. Teraz jesteśmy pewni, że spędzi resztę życia na pastwiskach. Jestem jedną z osób, które najgłośniej krzyczały przeciw zmianom w Polsce (i nadal krzyczę). Jakkolwiek bym się z nimi nie zgadzała, wiem, że nie możemy porzucić koni. Emira zasługuje na to, aby spędzić życie z ludźmi, którzy ją kochają… Ciąg dalszy nastąpi. (tłumaczenie za Wyborczą)

I tu pojawia się kilka pytań i wątpliwości. Od razu zaznaczę, że nie zamazują one żadnej z win przypisanych organizatorom a w zasadzie potwierdzają, że jeśli działo się w Janowie coś niewłaściwego, to głównie dlatego, że obsługa imprezy była amatorska.

Wrócić należy do wzruszającej opowieści pani Mattson, która w swej relacji stwierdziła, że w pierwszej aukcji zatrzymała się na 300 tys. i została przez kogoś przelicytowana. W pierwszych relacjach z aukcji zwracano uwagę, że skoro nie zgłosił się kupiec, który deklarował pół miliona, klacz powinna pójść do osoby, która wylicytowała następna kwotę. Ciekawe zatem czemu pani Mattson została zapytana ile może dać i czemu powiedziała , że 200 tys. skoro licytowała do 300 tys.? Pytanie powinno brzmieć czy bierze za 300 tys. Jako któraś spośród następnych licytujących. Ponoć ta druga cena pani Mattson została zaakceptowana i umowa miała być zawarta gdy nagle organizatorzy zdecydowali się jeszcze raz licytować Emirę.

Przejdźmy teraz do pani Hilke Celile radośnie oznajmiającej, że „kupili Emirę”. Konkretnie klacz kupiła  stadnina Al Thumama z Kataru. Jak zapewniał we wspomnianej wyżej twitterowej rozmowie pan Imielski renomowana stadnina.

Z przywołanego wyżej tekstu Szewczyka wynika, że stadninę tę w Janowie reprezentowała pani Mattson.  Jednym słowem powtórzenie licytacji stadninie bardzo się opłaciło bo zamiast 300 tys. euro („transakcję korytarzową” pomijam bo ona mi jakby najmniej do całej układanki pasuje swą logika a raczej jej brakiem) ostatecznie zapłaciła bodaj 220 tys.

I tu pojawia się ostatni, wyjątkowo interesujący element. Pan Imielski, ujawniając kupca napisał „Nie, Emirę kupiła znana stadnina Al Thumama z Kataru. Bogata stadnina”.***** Dlatego musi zastanawiać opublikowany w „Dzienniku” materiał poświęcony aukcji w Janowie, zawierający rozmowę z panem Markiem Trelą, byłym dyrektorem stadniny w Janowie. Przyznał on, że był czynnym uczestnikiem opisanych wyżej zdarzeń, że przyłożył ręki do kupna Emiry. Był więc formalnym lub nieformalnym pomocnikiem pani Mattson. Zastanawiające jest to, że sam pan Trela przyznaje, iż prowadzący licytację powinni po wycofaniu się pierwszego kupca szukać następnych uczestników licytacji. Szkoda, że nie pamiętał o tym gdy jego „przyjaciele” (tak nazwał tych, którym pomagał kupić Emirę) przez oburzające go niedopatrzenie organizatorów oszczędzali prawie sto tysięcy euro. Dwuznacznie (niektórzy chyba zbyt szybko interpretują to w sposób obciążający Trelę) brzmią natomiast jego ostatnie słowa „- Przyjaciele poprosili mnie o pomoc przy kupnie dwóch koni, co wykonałem, dokładając parę złotych do utargu aukcyjnego.” ****** Myślę, że nie oznacza to, jak wielu odebrało, że Trela partycypował w zakupie Emiry, bo po co „bogatej stadninie” parę groszy Treli, ale że swym działaniem sprawił, że jakieś pieniądze za Emirę i drugiego konia do kasy wpłynęły. Ale kto tam ostatecznie wie.

Całe zamieszanie ostatecznie sprowadza się nie tylko do niewątpliwie po amatorsku poprowadzonej aukcji ale też do pani Mattson, która ze łzami w oczach kupuje konia nie tylko za pół ceny ale za prawie 100 tys. mniej niż sama licytowała, do pani Hilke Cécile De Bruycker, która „głośno krzyczała przeciwko temu co jest w Polsce” i do pana Treli, który nie powiedział pani Mattson, że powinna wyłożyć te 300 tys. a potem „dorzucił parę groszy do utargu”. O ładnych parę tysięcy euro (a nie jakichś tam groszy) niż powinien.

* https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10153942859609952&set=a.10153022609014952.1073741829.774934951&type=3&theater

** http://hipologika.pl/modules/news/article.php?storyid=230

*** http://wyborcza.pl/1,75398,20566452,jak-w-janowie-sprzedawano-klacz-emire-szwedka-ujawnia-kulisy.html

**** https://www.facebook.com/photo.php?fbid=10157333827195437&set=a.10150155292800437.403311.524480436&type=3&theater

***** https://twitter.com/romanimielski/status/766326638564999168

****** http://www.polskatimes.pl/fakty/a/marek-trela-prestiz-janowa-podlaskiego-dotkliwie-ucierpial-video,10517100/

 

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka