Jeśli zdecydowałeś się szanowny czytelniku zapoznać z niniejszym tekstem, proponuję byś zaczął go od posłuchania mocnej, bardzo mocnej piosenki Pablopavo. Nosi ona tytuł „To jest piosenka o różnych rzeczach”.
Spośród tych wszystkich rzeczy ja chciałbym skupić się na jednej. Na sprawiedliwości. A właściwie na tym jak niektórzy ja rozumieją a może raczej jak ja traktują.
Na początku zaznaczę, że wiem o wznowieniu przez obecnego Prokuratora Generalnego śledztwa w sprawie śmierci Jolanty Brzeskiej. I chwała mu za to. Zaznaczam to, bo to będzie tekst zdecydowanie bardziej o Zbigniewie Ziobrze niż o zamordowanej i spalonej kobiecie. Choć do Jolanty Brzeskiej jeszcze wrócę. Bo inaczej się nie da.
Zarówno postępowanie zastępcy Ziobry, ministra Jakiego jak i akcja przeciwko katowickim lekarzom to trudny i do zrozumienia i do zaakceptowania popis powożenia Temidą zaprzęgniętą we własnych, prywatnych sprawach. Co z tego, że Jaki wycofał się z zamiaru wnioskowania o dyscyplinarkę wobec sędzi prowadzącej jego własną sprawę. Nie wnikam w to, czy wycofał się w skutek własnej refleksji czy presji medialnej bo to rzecz drugorzędna wobec samego pomysłu Jakiego by w taki sposób rozwiązać swoje wątpliwości co do bezstronności i profesjonalizmu sędzi. Ktoś na takim stanowisku w ogóle nie powinien choćby ułamek sekundy myśleć, że mu tak wolno i wypada.
Niemal zaraz po tej sprawie prokuratorzy i policjanci pojawili się u piętnastu lekarzy, którzy mieli nieszczęście być biegłymi powołanymi do sporządzenia ekspertyzy w sprawie śmierci ojca Zbigniewa Ziobry. Nie przesądzam absolutnie, że nie było powodu by się biegłymi medykami zainteresowali biegli prokuratorzy. Nie znam sprawy. Wiem o niej tyle, że to prywatna sprawa Zbigniewa Ziobry i jego rodziny.
Oczywiście Ziobro i jego bliscy to tacy sami obywatele jak inni. Jak ja, jak każdy, jak Jolanta Brzeska. Mają prawo domagać się sprawiedliwości.
I tu mi znów staje przed oczami dawny Zbigniew Ziobro wykorzystujący aparat państwa do budowania swojej popularności. I zastanawiam się czy Ziobro po tamtych doświadczeniach czegoś się nauczył. Na pewno jednak nie nauczył się rozsądku.
Ja nie miałbym nic przeciwko temu gdyby tych lekarzy, o ile faktycznie to naciągacze, policja wyprowadziłam w kajdanach. Może już nie przy kamerach nagrywających potencjalne przebitki na przyszłą konferencję ministra ale nie miałbym. Tyle, że wolałbym, aby nie rzucano przeciwko nim całych batalionów policyjnych i żeby to ich wyprowadzenie nastąpiło zdecydowanie po tym, jak już wyprowadzone w kajdanach zostaną wszystkie skurwysyny maczające palce w śmierci Jolanty Brzeskiej a po nich inne skurwysyny maczające palce w sprawach podobnego formatu. Dopiero po tym, długo po tym i po pouczeniu Patryka Jakiego by nigdy więcej nie ważył się w żadnej sprawie mieszać ról wiceministra i prywatnej osoby, mógłby Ziobro delikatnie zasugerować by ktoś tam zerknął na faktury medyków.
Tak byłoby przynajmniej ładniej. A spokojniej byłoby bez Ziobry. Bo chyba jednak mniej zrozumiał niż powinien.
Komentarze
Pokaż komentarze (92)