rosemann rosemann
1651
BLOG

Qui pro quo 2016 czyli jak pokochaliśmy CBOS

rosemann rosemann Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 34

Koniec roku przeważnie rodzi pokusę podsumowań tego, co mija i przewidywań tego, co ma nadejść. Tego drugiego nie zaryzykuję, bo to, co obserwowaliśmy w mijającym 20016 roku budzi obawę czy najbujniejsza nawet wyobraźnia jest w stanie nadążyć za rzeczywistością. A obserwowaliśmy…

Nie przypadkiem wpakowałem ten CBOS do tytułu bo chyba trudno znaleźć lepszy symbol mentalnej transformacji, którą przeszliśmy w ciągu minionych dwudziestu miesięcy, poczynając od wyborów prezydenckich.

Przed zmiana władzy zwolennicy tej obecnej uważali wspomnianą instytucję badawczą za utrzymywaną z publicznych pieniędzy maszynę do poprawiania rządzącym nastroju i mieszania w głowach obywatelom. Zwolennicy poprzedniej władzy i przeciwnicy obecnej wtedy mieli CBOS za poważną instytucję, której rzetelność gwarantowały autorytety w rodzaju prof. Markowskiego.

Dziś jest odwrotnie. A w zasadzie prawie odwrotnie bo akurat nie sądzę by wśród zwolenników rządzącego obecnie PiS-u byli jacyś miłośnicy prof. Markowskiego i jego autorytetu. Poza tym jest odwrotnie. Niegdysiejsi krytycy CBOS-u niemal wiwatują po każdym kolejnym sondażu tej firmy a niegdysiejsi jej admiratorzy każdy kolejny wynik kwitują zgryźliwym przypomnieniem kto utrzymuje CBOS i co z tego może wynikać.

Ja wiem, że w ostatnim czasie, w 2016 r. zdarzyło się wiele ważnych rzeczy. Tych dobrych i tych złych. Jednak żadna z nich nie jest w stanie przyciągnąć mojej uwagi tak, jak to przenicowanie punktu widzenia ludzi z dwóch stron barykady.

Oczywiście ciekawsze jest to, co stało się po tamtej stronie. My przecież od dawna byliśmy „sektą” oraz „psychiatrykiem” i tylko światłości i wspaniałomyślności drugiej strony mogliśmy chyba zawdzięczać, że nam w ogóle pozwolono chodzić po wolności.

Światłość to była chyba ulubiona cecha naszych adwersarzy sprzed „wielkiej zmiany”. Jej ślady przebłyskują jeszcze z ich dzisiejszych lamentów, gdy zaczynają opowiadać o naszej „utraconej pozycji” w europejskiej wspólnocie. Poza tym są już chyba tylko odmęty szaleństwa.

Widać je nie tylko w tym co sami robią, bo tak naprawdę wiele nie robią a jeśli robią to jest ich wcale nie tak wielu ale przede wszystkim w tym, co popierają. To właśnie jest największe horrendum.

Całymi latami nie tylko przyjmowali ale puszczali w obieg opinię, że PiS to absolutna destrukcja, prosta droga do anarchizacji życia politycznego i społecznego.

Przez ostatni rok a szczególnie przez ostatnie dni przekonaliśmy się że w dziele destrukcji i anarchizacji PiS to jednak zwykli amatorzy.

Jak bardzo można posunąć się w dziele ośmieszania polityki i jej instytucji pokazali nam dopiero politycy z Platformy i .Nowoczesnej. Chcąc najlepiej oddać im swoisty rodzaj podziwu dla ich wysiłków w robieniu cyrku z państwa, jego ustroju i jego instytucji powiem, że, jak zwykła dziś mawiać młodzież, robią to „na pełnej qrwie”.

Przez lata z mniejszym lub większym przekonaniem popierałem rządzących obecnie ale nie ukrywałem, że niektórzy z nich bardzo a inni jeszcze bardziej mi nie pasują. Czy tam nie podchodzą. Dziś, kiedy miałem możliwość doświadczyć wokalnych talentów pani Joanny Muchy czy dziennikarskich pana Sławomira Nitrasa  mogę tylko powiedzieć: panie Suski, pani Kempo, przepraszam…

Ale jednak szkoda mi tych, którzy zawierzyli na lata tej bandzie kuglarzy okupujących dzisiaj sejm. Szkoda mi, bo oni z popierania tamtych wywodzili swoje (nazwijmy je tak) szlachectwo. Przez lata czuli, że trzymają z tymi, których zna, popiera a może i uwielbia cały świat. Kiedy słyszeli, że „najwięksi liczą się z nami” nie zastanawiali się co miałoby tego dowodzić. Woleli czuć się tymi, z którymi się liczą. Co z tego, że poza własnym samopoczuciem nie mieli innych, bardziej wymiernych profitów z tego „liczenia się”. Ich świat był stworzony w zasadzie wyłącznie z „aury”, budowanej kolejnymi wypowiedziami ich „światłych przewodników”. I kiedy teraz odnajdują ich, tych, którzy latami budowali im to świetne samopoczucie i tę „aurę”, wśród pajaców siedzących po ciemku w sejmowej Sali i „wrzucających” do sieci coraz bardziej żenujące materiały mają do wyboru albo przyznać jacy byli kiedyś durni albo brnąc w to dalej.

I tu na chwilę pozwolę sobie powróżyć przyszłość. Niestety nie wygląda ona dobrze. Bo chyba nasze pokolenie jest skazane na coraz bardziej absurdalne wychyły politycznego wahadła. Będziemy pogrążać się w coraz głupszej wojnie, której poziom nieuchronnie zmierza ku podkładaniu sobie pinezek i strzelaniu sobie nawzajem ekierkami w kark.

A pinezki w którymś momencie okażą się zatrute kurarą a ekierki ostre jak brzytwy. Wtedy wszystkim odechce się śmiać.

I może wtedy ktoś się opamięta…

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka