rosemann rosemann
3942
BLOG

Kupa na wydmach czyli potrzeba bycia tym lepszym

rosemann rosemann Polityka Obserwuj notkę 52

Może wydać się to groteskowe ale tytułowa kupa na wydmach to znakomity wstęp do dyskusji o próbach konstruowania na nowo definicji elity w naszym rodzimym wydaniu. Konstruowania dość chałupniczego ale jednak.

Oczywiście wiem, że dla wielu groteskowe ataki na program 500+ i jego beneficjentów to albo czysta polityka albo, jak w przypadku ekipy z Newsweeka, czysta, płynąca z serca z pominięciem mózgu nienawiść. Ale to spojrzenie bardzo spłycone. Nie próbujące nawet szukać diagnozy owego festiwalu pogardy.

A jest ona, obok KOD-u i medialnych samobójstw różnych gwiazd i gwiazdek  chyba najlepszym przejawem  mentalnego kryzysu, który dotknął ludzi uważających się dotąd za tych tytułowych „lepszych”. Nie, nie mam zamiaru sugerować, że czują a raczej czuli się oni lepsi w sposób przywołujący systemy totalitarne czy tolerujące segregację. Po prostu byli, jak im się przynajmniej zdawało, „po właściwej stronie” w każdej niemal dziedzinie. Wybierali tych co należało, czytali i słuchali tych co wypadało oraz kupowali w „Almie”. To ostatnie to taka złośliwostka niepotrzebna.

Ja tu dla przykładu przywołam postać w niektórych kręgach nie tylko znaną ale wręcz kultową czyli panią Renatę Rudecką-Kalinowską. Słynną powszechniej dzięki temu, że to jej przesłanie sprawiło, iż Donald Tusk wycofał swój krytyczny głos wobec chamskiego zachowania Niesiołowskiego w stosunku do Ewy Stankiewicz.

Pani Renata uwielbiała dawać swym adwersarzom do zrozumienia, że ich marzenia o zmianie układu politycznego są mrzonką bo Kaczyński do władzy nie wróci NIGDY i dopytywać przy tym czy zabolało (bo, jak przyznawała z satysfakcją, miało boleć). Celowo „nigdy” napisałem wielkimi literami bo tak najczęściej to artykułowała.  Jej ostatni odautorski wpis pochodzi z marca 2015 i zawiera taką oto prognozę „No i trzeba było stulić uszy po sobie i popierać tego Dudę, który przecież wyborów nie wygra, bo to po prostu niemożliwe,…”. I tyle. NIGDY nadeszło a ochota by je komentować zadając przy tym ból chyba odeszła bezpowrotnie. Zaś ból pewnie do RRK-i wrócił.

Problem elit z PiS i Dudą zaczął się symbolicznie (przynajmniej w mojej ocenie) chyba wtedy, gdy chęć głosowania na kandydata dotychczasowej (w każdym razie w oczach elit) partii-outsidera wyraził Krystian Legierski, lewicowiec i działacz ruchu LGBT. To był chyba pierwszy tak widoczny sygnał pokazujący, że kryterium słuszności nie jest już na zawsze przypisane jednemu obozowi. Dalej było różnie bo całkiem spora grupa dotychczasowych admiratorów pojmowania „słuszności” wyłącznie w kontekście działań poprzedniej ekipy nagle przejrzała na oczy i zaczęła myśleć autonomicznie. Nie kryjąc, że to czy tamto się jej w nowej sytuacji nie podoba ale co innego owszem, jest godne pochwały. Ale to przywilej myślących samodzielnie.

Problemem byli a w zasadzie są ci, którzy przez lata utożsamiali się z poprzednią władzą bo to dla nich był główny argument za tym, że jest się po właściwej, tej lepszej stronie. Ja gotów jestem iść o zakład, że dla wielu z nich program Platformy był i pozostał, bez jakiejkolwiek zresztą szkody dla ich samopoczucia, nieprzeniknioną tajemnicą. Że nigdy nie mieli potrzeby śledzenia poczynań swoich wybrańców. Hołdowali najprostszemu i, paradoksalnie najtrwalszemu schematowi podziału na „Nas” i „Ich”. Być może nie zrośliby się tak z jedną opcją gdyby nie minione osiem lat i tyle wygranych kampanii. Każdy miał pokusę by myśleć że tyle razy i przez taki czas po prostu nie można się mylić.

Po maju i po październiku 2016 br. mieli święte prawo być zdezorientowanymi. Jeśli więc mamy okazję oglądać panie obwieszone znaczkami KOD niczym ruscy generałowie gwiazdami bohatera Związku Radzieckiego to nie jest to powód do kpin a raczej do współczucia. Im więcej tych znaczków tym trudniej z odpowiedzią na dręczące ich pytanie „czemu przegraliśmy?” No bo czemu? Przecież nie tylko Renata Rudecka-Kalinowska ale spora część profesjonalnych mediów sugerowało, że NIGDY.

Dziś ulica, skwer pod KPRM to miejsca, gdzie mają szansę nie być w kompletnej próżni.

I tu dochodzimy do 500+ i do Bałtyku, który ponoć biorący od PiS kasę Hunowie dosłownie zasrali zadzierając uprzednio na wydmach swe patriotyczne koszulki.

Problemem już nie Rudeckiej-Kalinowskiej ale tuzów z „Wyborczej”, TVN i od Axela Springera jest to, że elity nawet jeśli nie przejdą na „drugą stronę” to przynajmniej się przyzwyczają. Od jakiegoś czasu krąży w sieci znakomity mem przypominający słowa Stefana Kisielewskiego „Kisiela” o PRL  „To, że jesteśmy w dupie, to jasne. Problem w tym, że zaczynamy się w niej urządzać!”. I tego chyba boją się najbardziej nasi „obrońcy demokracji” z Czerskiej i Wiertniczej. Ów cytat znalazł się zresztą w wypowiedzi Marty Jethon, szefowej KOD-owskiego portalu, atakującej swego czasu Krzysztofa Ziemca. Boją się bo przecież znają i to nie od dziś zasoby oportunizmu zalegające nasze „niekwestionowane autorytety”.

Dlatego tworzenie podziałów na „Nas” i tych z Kulesz Kościelnych czy „Hunów” jadących nad Bałtyk by za 500+ dokonywać orgii zniszczeń fizycznych i mentalnych (syn pani piszącej o Hunach w Newsweeku wrócił z mamą z „okupowanego” Wybrzeża nucąc, o zgrozo, Popka z Gangu Albanii) jest tak istotne. Okazało się, że te symboliczne 500 zł to w wielu przypadkach koszt sumienia. I nie piszę tego jako zarzutu bo nie chodzi przecież o kasę braną do łapy za pochwały. I trzeba dać odpór tym na razie nielicznym stawiającym ciągle opór władzy, którzy jednak w 500+ widzą symbol przywracania godności części społeczeństwa. No bo jaka znowu godność jak te wydmy zasrane?! Zastanawiam się więc, czy dziś i Zosia z Komorowskich i Rysiek od Petru mieliby większy niż wcześniej problem by przyznać, że też biorą te pięć stów.

Kilka dni temu na portalu Lisa pojawił się tekst „Gdy "500 plus” biega po plaży uciekaj w polskie góry. Millenialsi już tam są”. Ktoś niezorientowany mógłby w pierwszej chwili pomyśleć nawet, że w górach wylądowała jakaś pozaziemska cywilizacja. Millenialsi… Któż to taki? Pewnie ostatnia nadzieja tych z wymienianych wcześniej znanych warszawskich ulic. Lubią jak nie ma prądu, nie muszą smażyć czy grillować bo są vege. Tacy po 500+ ręki wyciągać nie muszą. A do tego tak fajnie się nazywają że aż chce się być jednym z nich.

Jest to wszystko pracą ciężką i chyba niewdzięczną. Pierwszy komentarz pod wspomnianym tekstem w „NaTemat” brzmi >>„beneficjenci „500 plus” zjechali nad morze. Wyobrażam sobie te biegające z gołymi tyłkami maluchy". Zaczynam rozumieć, co PiS miał na myśli, pisząc o przemyśle pogardy. A to strasznie smutne, że zaczynam rozumieć pisowców.<< Następne są w podobnym tonie.

I chciałoby się skomentować wysiłki powiedzeniem „kropla drąży skałę” ale trudno zgadnąć z którego źródła krople są skuteczniejsze. Trudno zgadnąć czy fundamentem elity będzie radość dzieciaków patrzących szerokimi oczami na morze czy kupa na wydmie.

http://natemat.pl/186959,gdy-500-plus-biega-po-plazy-uciekaj-w-polskie-gory-millenialsi-juz-tam-sa

rosemann
O mnie rosemann

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka